Mimo typowo jesiennej pogody po raz kolejny udało nam się zebrać w większym, BS-owym gronie w celu jakiegoś większego wypadu. Za cel obraliśmy sobie Kleczew, a konkretnie powstały w tym roku na terenach po dawnej odkrywce kopalni węgla brunatnego Park Rozrywki.
Z Gniezna wyruszyliśmy o 9.15, kierując się najpierw w stronę Krzyżówki.
Następnie niebieskim szlakiem rowerowym przez Gaj i Lasy Skorzęcińskie dojechaliśmy do ośrodka wypoczynkowego w Skorzęcinie. Po sezonie jest tam taka cisza i spokój, że aż chciałoby się posiedzieć tam dłużej.
Następnie kontynuując trasę lasami, przejechaliśmy mostek na przesmyku Jeziora Niedzięgiel i skróconą drogą dojechaliśmy do Wylatkowa. Następnie przez Przybrodzin i Smolniki Powidzkie docieramy do Anastazewa. Stamtąd już według kierunkowskazu kierujemy się na Kleczew. Kawałek za Budzisławiem Kościelnym krajobraz zmienia się całkowicie. Polom ustępują pokopalniane wyrobiska oraz ogromne maszyny górnicze.
Po dojechaniu do Kleczewa postanowiliśmy udać się do Parku Rozrywki, jednak nie okazało się to takie proste, bo nigdzie nie było oznaczeń w którym kierunku należy jechać. Postanowiliśmy zrobić więc przerwę na drugie śniadanie przy jeziorze w centrum miasteczka. Wyciągnęliśmy swoje termosy z herbatą, a Pan Jurek wyciągnął bez, bo okazało się że herbata osiadła na dnie sakwy, a termos zwyczajnie się zbił. Później były jeszcze jaja przy robieniu zdjęć, bo za każdym podejściem kogoś brakowało na zdjęciu :D Zjedlimy, popilimy i ruszylimy do Parku, tym razem zasięgając konkretnej informacji.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Biedronkę. Potem już do samego Anastazewa taką samą trasą, następnie szlakiem rowerowym przez las do Ostrowa, gdzie zawitaliśmy na działce Kuby, który ugościł nas pyszną herbatką (Pan Jurek zaserwował ciostka z krymem) :D Potem kolejno Przybrodzin, Powidz, Wiekowo, Witkowo i przez Małachowo i Niechanowo do Gniezna.
Mało sprzyjająca aura powodowała że wróciwszy na nasze często uczęszczane szlaki ochota na jazdę malała w zastraszającym tempie. Zachmurzone niebo zabija radość jazdy. Mimo wszystko jak zwykle podczas wyjazdu robiliśmy takie jaja że głowa mała, więc w gruncie rzeczy nudno nie było :)
Po południu Kuba zaproponował krótki, spontaniczny wypad rowerowy. Postanowiliśmy pojechać w stronę Lubochni. Następnie objazd drogą wokół jeziora z pominięciem singla na skarpie i przez Wierzbiczany do Gniezna.