Z Dawidem wybraliśmy się dziś do stolicy naszego pięknego województwa. Wyruszyliśmy w godzinach przedpołudniowych. W Czerniejewie trzeba było się nieco doposażyć w żywność. Następnie przez Wierzyce do Pobiedzisk.
Jazdę utrudniał nam w pierwszą stronę wiejący z zachodu wiatr. Z Pobiedzisk na Promno, następnie Biskupice-Uzarzewo-Kobylnica-Swarzędz. W miarę zbliżania się do Poznania mijaliśmy coraz więcej rowerzystów na coraz fajniejszych maszynach m.in. koleś na fullu Cannondale'a z amorem Lefty i osprzętem Sram X.0 ;)
Przeprawa mostem Lecha, kawałek Bałtycką i skręciliśmy na Koziegłowy. Dalej już przez Kicin do Wierzonki. Chcieliśmy odwiedzić Grigora, ale akurat nie było go w domu.
Z Wierzonki przez duużo wiosek i Puszczę Zielonkę kierowaliśmy się w stronę Gniezna. Wcześniej zgadałem się z Panem Jurkiem, żeby po nas wyjechał. Spotkaliśmy się w Rybitwach.
Do Gniezna tak jak zwykle, ścieżką rowerową wzdłuż starej DK5 do Łubowa, następnie serwisówką S5.
Kończąc dzisiejszą wycieczką miesiąc sierpień pobiłem swój rekord ilości kilometrów przejechanych w ciągu miesiąca. Na chwilę obecną wynosi 1971,36 km. Trochę do 2000km zabrakło, ale na siłę i bez celu niczego nie miałem zamiaru dokręcać. Liczy się wyłącznie fun z jady :)
Po południu, razem z Jurkiem i Dawidem wybraliśmy się nowym zielonym szlakiem MTB do Lasów Królewskich. Najpierw pojechaliśmy drogą na Strzyżewo Kościelne, by we wsi Orchoł skręcić w kierunku Dębówca, jadąc wzdłuż ciągnącego się w rynnie jeziornej Jeziora Piotrowskiego. Po wjechaniu do lasu coś mnie podkusiło żeby zjechać z rowerowego zielonego i wjechać na pieszy. Po przejechaniu kilometra droga się skończyła. Ujechaliśmy kawałek w tych pokrzywach i trzeba było się jednak stamtąd ewakuować, bo nie widać było szans na to, że ta dżungla się kończy. Nogi całe poparzone, ale co tam :)
Zjechaliśmy z powrotem na rowerowy zielony i kontynuowaliśmy jazdę przez las nieco piaszczystymi duktami. Przejechaliśmy obok Jeziora Ławiczno oraz Jeziora Biskupiec, następnie przeprawiliśmy się przez mostek nad rzeką Wełną.
Po zatrzymaniu się zauważyłem, że moje opony (i niektóre inne elementy roweru) przybrały jakiś dziwny brązowy kolor. Nie muszę chyba pisać szczegółowo od czego... w każdym razie miałem potem w domu duuużo roboty z wyczyszczeniem roweru na błysk. Jazda po trawniku to jednak taki sam ryzyk-fizyk jak spacer po polach ryżowych w Kambodży.
Następnie postanowiliśmy kierować się w stronę domu, jadąc cały czas zielonym rowerowym - przez Nowaszyce, Dębłowo Królewskie i drogą polną do Zdziechowy. Następnie szosą na Gniezno.
Z Dawidem wybrałem się dziś do Parku Krajobrazowego Promno. Prawie całość trasy udało się dziś przejechać w terenie. Jedynym mankamentem było to, że obaj byliśmy kompletnie wypompowani, noga kompletnie nie podawała no i zamiast ostrej jazdy w terenie wyszła chilloutowa, turystyczna przejażdżka. Ale to i tak dobrze, bo można było ze spokojem podziwiać widoki mijającego lata, przy okazji poznając zupełnie nowe drogi w terenie, którymi nigdy jeszcze nie jechaliśmy, a które znajdują się całkiem niedaleko nas. Do Mnichowa pojechałem oczywiście drogą terenową przez Pustachowę i Kokoszki. Dalej terenem do Baranowa i Leśniewa. Następnie lasami czerniejewskimi dojeżdżamy do niezamieszkałej, śródleśnej osady Bure.
Kolejny raz udało się zebrać większą grupkę rowerzystów. Tym razem za sprawą Natalizy, która zaproponowała wyjazd do Skorzęcina. Zbiórka na rynku o 11 i ruszamy. W pierwszą stronę trasą przez Szczytniki Duchowne (gdzie dołącza do nas Michał), dalej Lubochnia, Krzyżówka, Gaj, Skorzęcińskie Lasy dojeżdżamy do Ośrodka Wypoczynkowego usytuowanego nad Jeziorem Niedzięgiel. Rozstawiamy się z rowerami koło fontanny. Po jakimś czasie dołącza do ekipa wrzesińska. Najpierw pojawia się Uziel, po jakimś czasie także Bobiko z dwoma znajomymi. Posiedzielim, pogadalim i pora ruszać w drogę powrotną. Najpierw do Witkowa, gdzie żegnamy Uziela i w pozostałym składzie ruszamy nieco dłuższą drogą do Gniezna, przez Małachowo, Arcugowo, Potrzymowo, Żydowo, Gębarzewo. W Gnieźnie na Pustachowie odłączam się do reszty i śmigam do domu.
Kilka dni temu Uziel zaproponował wyjazd do Kruszwicy. Szybko stało się jasne, że chętnych na wyjazd jest znacznie więcej. W ten sposób w zimny, sierpniowy, sobotni poranek wyruszyliśmy najpierw na Krzyżówkę - na spotkanie z resztą ekipy.
Celem dzisiejszej wycieczki była Kruszwica oraz 3 mosty na nieczynnych liniach kolejowych Orchowo-Mogilno oraz Mogilno-Kruszwica.
Okazało się że w wycieczce uczestniczyć będzie 10-osobowa grupa bikerów :) Najpierw przez Skorzęcińskie Lasy ruszyliśmy w stronę pierwszej atrakcji dzisiejszego wyjazdu - mostu kolejowego w Marcinkowie. Docieramy na miejsce przez Kinno, Słowikowo oraz po zarośniętych chaszczami torach kolejowych.
Powrót przez Wylatowo, Popielewo, Zieleń, Piaski, gdzie rozstajemy się z Uzielem, Bobiko oraz Jubilatem i pozostałą częścią ekipy jedziemy do Gniezna. Na koniec wizyta w Piotrze i Pawle, odprowadzenie Sebka pod miejsce pracy i do domu.
Popołudniu z Micorem trasą bez konkretnego celu. Najpierw do Gorzykowa, później Grzybowo, gdzie wpadłem na pomysł, aby pojechać do Sokołowa, gdzie znajduje się ciekawostka w postaci drogi powiatowej zamykanej na noc :) Jakiś czas temu było o tym głośno w mediach. Zarzucę artykułem z Onetu.