Po południu wypad rowerem z Panem Jurkiem i Mateuszem. Jak zwykle brakowało pomysłu gdzie jechać, więc ruszyliśmy przed siebie i wyjechaliśmy na Dębówcu. Następnie przez Strzyżewo Paczkowe do Jastrzębowa, gdzie spotkaliśmy wracającego z Doliny Gąsawki Sebastiana. W czwórkę ruszyliśmy do Trzemeszna. Na miejscu Sebastian pokazał nam fajne singletracki i przystań nad Jeziorem Popielewskim. Całą grupą dojechaliśmy do skraju lasu w Miatach. Po krótkiej pogawędce pożegnaliśmy się i Sebastian pojechał do Trzemeszna, my do Gniezna, przez Krzyżówkę, Lubochnię i Szczytniki Duchowne.
Z racji braku większej ilości chętnych na wyjazd do Chodzieży wybraliśmy się w okrojonym składzie: Jerzyp1956 oraz ja. O 6.22 wyjazd PKP. O 9.15 wysiadamy na stacji Ostrówki k/Chodzieży skąd najpierw leśnymi drogami udajemy się na chodzieski stok narciarski z panoramą na miasto.
Udało się wyhaczyć nawet Yeti :)
Zjeżdżamy w dół stoku narciarskiego do miasta, po drodze zahaczając o promenadę wokół Jeziora Chodzieskiego.
Krótki przejazd przez Chodzież i wjeżdżamy do lasu, gdzie czeka na nas wspinaczka na Gontyniec. Warunki jezdne w lesie koszmarne. Mimo opadów w ostatnich dniach wszędzie tylko piach, piach i jeszcze raz komary :D
Tak wyglądała duża część terenowej jazdy.
Na Gontyńcu (192 m n.p.m.). Niestety szczyt zalesiony, więc nie można było podziwiać widoków.
Jedziemy dalej w kierunku doliny Noteci.
W lesie za Oleśnicą.
Noteć koło Milcza.
Zbocza w dolinie Noteci o dużych deniwelacjach.
Pomnik pomordowanych Polaków w czasie IIWŚ.
Z doliny podjeżdżamy w "góry" do Rzadkowa.
W lesie przed Miasteczkiem Krajeńskim znów mamy do czynienia z trudnymi warunkami terenowymi. Jedziemy kilka kilometrów przez las, a tu się okazuje że droga nagle się kończy, mimo tego że widnieje na mapie. Nie można się na chwilę zatrzymać, bo od razu atakują setki komarów. Po kilkunastominutowym błądzeniu udaje się znaleźć alternatywną drogą i zjeżdżamy w dół pokonując 120 metrową różnicę wysokości.
Z Miasteczka Krajeńskiego przez Brzostowo do Wolska, skąd roztacza się piękny widok na Dolinę Noteci.
Nowy sposób segregacji odpadów w Wolsku :D
Zjazd na dół kocimi łbami.
Drogą w dolinie Noteci przez Białośliwie i Osiek nad Notecią omijamy Dębową Górę.
Stawy hodowlane w Żuławce.
Dalej już nudniejsza, płaska trasa, głównie polami do Wapna. Gdzie robimy przerwę na ciepły posiłek.
Nieczynna głebinowa kopalnia soli kamiennej w Wapnie.
W południe z Kubą krótki asfaltowy rowerowy wypad do Czerniejewa przez Gębarzewo, Nidom, Kąpiel. W Czerniejewie przerwa na lody. Powrót przez Pawłowo i Mnichowo gdzie spotkaliśmy podążającego pieszo Micora. Coś ostatnio nie mogę się wyrobić z czasem na dłuższe kręcenie :(
Dziś byłem umówiony z Kenhillem na mały serwis GieTeka, a konkretnie na wymianę korby oraz zwiększenie skoku amortyzatora. Wymiana korby na Shimano Deore M590 poszła w miarę gładko, podobnie jak zwiększenie skoku amora (ze 100 na 120mm) i po południu mogłem już się cieszyć chodzącym bezszelestnie rowerem. Postanowiłem więc zrobić małą jazdę testową i wybrałem się na mały objazd okolicznych fyrtli, a konkretnie trasa: Gębarzewo-Żydowo-Potrzymowo-Arcugowo-Miroszka-Trzuskołoń-Krzyżówka-Lubochnia. Potem jeszcze objazd toru XC na Winiarach i przez miasto do domu. 500m przed domem zaczął padać deszcz, więc udało się zdążyć na styk.
Rower po serwisie sprawuje się elegancko, tak więc dzięki wielkie dla Kenhilla za sprawną i skuteczną naprawę :)
"Ktoś chętny jechać nad jeziorko?". Tymi słowami Dawid zachęcił wczoraj do wyjazdu rowerowego. Padła propozycja Jezioro Powidzkie, o 14.30 ruszamy.
Volkswagen Karmann przed Witkowem.
Pan Jurek wjeżdża do Powidza.
Tradycyjna przerwa na rynku w Powidzu koło lodziarni/cukierni.
W Powidzu stwierdziliśmy, że warto byłoby pojechać gdzieś dalej, gdyż pogoda wybitnie zachęcała do jazdy. Zaproponowałem Jezioro Budzisławskie, zachęcające do pływania krystalicznie czystą wodą.
Woda nie dość, że czysta to i ciepła jak w podgrzewanym basenie. Z Dawidem popływaliśmy i ponurkowaliśmy, natomiast Pan Jurek wziął się za wymianę dętki, gdyż od Witkowa miał problem z uciekającym powietrzem w kole. Siedząc nad jeziorem, zaproponowałem dalszą jazdę - do Przyjezierza. Dojazd ubitymi szutrami wzdłuż Jeziora Suszewskiego, Kownackiego i Wójcińskiego. W Przyjezierzu przerwa na coś do jedzenia.
Co do picia?
Fragment plaży nad Jeziorem Ostrowskim w Przyjezierzu.
Ostatnia fotka i w drogę powrotną.
Powrót asfaltowy przez Orchowo do Trzemeszna. Przy wylocie z miasta spotykamy wracającego z pracy Sebastiana. Stoimy na poboczu, rozmawiamy, a tu nagle jakiś pijany idiota w Golfie o mało co nas nie potrącił. Kilkadziesiąt metrów za nami zjechał z drogi i o mało co nie zakończył jazdy w krzakach, jeszcze dalej widać było, że też prawie wyleciał z drogi, trzymając się kurczowo prawej części jezdni. Szkoda, że nie udało się nam zapamiętać numerów rejestracyjnych.
Reszta trasy (przez Wymysłowo, Kalinę) minęła już spokojnie. Z Panem Jurkiem odprowadziliśmy jeszcze Dawida pod sam dom i przed 23.00 dojechałem do domu.
Mapa trasy niepełna (w Trzemesznie rozładowały się baterie w GPSie):