Cały czas pogoda taka sobie. W walce z siłami natury jesteśmy z góry skazani na porażkę, więc nie pozostaje nic innego, jak wyjść na złość pogodzie na rower :D
Z Panem Jurkiem wybrałem się na wschodnie granice naszego powiatu. Korzystając z zachodniego wiatru przez Szczytniki, Jankowo, Jastrzębowo i Kruchowo dotarliśmy szybkim tempem do Trzemeszna. Po drodze, koło wiatraku w Jastrzębowie minęliśmy bikera, z którym wzajemnie się pozdrowiliśmy, a trzeba przyznać że nadal dla wielu rowerzystów nie jest to oczywisty gest.
Fotka na miejscu postojowym koło pomnika pomordowanych na II WŚ nieopodal Kruchowa.
GT to inicjały Garego Turnera, współzałożyciela GT Bicycles.
W Trzemesznie, przed Bazyliką.
Bazylika Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Michała Archanioła w Trzemesznie
Z Trzemeszna przez Miaty, Krzyżówkę, Trzuskołoń i Kędzierzyn do Gniezna.
Kościół św. Andrzeja Apostoła z 1840 roku w Kędzierzynie
Kółko przez Szczytniki Duchowne i Lubochnię, reszta po mieście.
Na drodze z Lubochni na Arkuszewo, na łuku drogi nieźle przeszlifowałem asfalt. Wydawało się, że jest sucho, a jednak woda przymarzła i zrobiła się szklanka. Dobre 5 minut się zbierałem po tym upadku. Lekko się poobijałem i przybyła kolejna rysa na ramie, ehhh :( Później wyprzedził mnie jakiś szosowiec, ale coś wolno jechał, bo cały czas jechałem tuż za nim. Gdyby nie ten wiatr i lód na drogach byłoby już naprawdę spoko... jak na zimę oczywiście :D
EDIT: Przed chwilą przeczytałem taką notkę odnośnie zawodów XC i maratonu MTB w Gnieźnie:
"Z przykrością informujemy, że z przyczyn organizacyjnych ODWOŁANE zostają następujące imprezy:
Najpierw do Piotra i Pawła kupić jedno z moich ulubionych piw - Miłosław Niefiltrowany.
Potem z Jurkiem pętelka przez Pawłowo-Pierzyska-Łubowo-Oborę i do Gniezna. Trochę od paru dni dokucza zimny wiatr i patrząc na prognozy na ICMie na poprawę na razie się nie zanosi. Dobrze, że chociaż za dnia to wszystko zaczyna się powoli topić i słońce grzeje.
Trochę dziś wiało, więc przejechałem się przęz Kędzierzyn i Nową Wieś do Niechanowa.
Przed Nową Wsią Niechanowską. Na szczęście tylko kawałek drogi tak wyglądał.
Wiatrak dziś nieźle kręcił.
Później przez Żydowo do Gębarzewa z turbodoładowaniem w plecy. Na koniec trochę leśno-polnej ślizgawki.
Po zmroku wyskoczyłem jeszcze pojeździć po mieście. Niby zimno, ale gdy wieczorem wiatr ucichł jeździło się całkiem fajnie. W przyszłym tygodniu ma przyjść wreszcie pani wiosna ;)
Niedziela przywitała nas nieco łagodniejszą pogodą z delikatniejszym wiatrem, więc można było ruszyć nieco dalej. Żeby nie było za różowo, to parę razy jednak niebo zasnuwały chmury, z których delikatnie prószył śnieg. Wkurzała także woda zalewająca asfalty przez którą miałem cały wyjazd problem z zamarzającą przednią przerzutką.
Wąski pas asfaltu.
Najpierw przez Kędzierzyn, Niechanowo i Karsewo dojechaliśmy do Witkowa. Tam tradycyjnie fotka samolotu ;)
Z Witkowa szosą na Wrześnie. Po drodze gród w Grzybowie.
Pociąg przed Wrześnią.
We Wrześni skoczyliśmy na jakieś jadło. Pan Jurek wcinający zestaw z kebabem ;)
Rynek we Wrześni.
Z Wrześni drogą do Czerniejewa. Trochę było obaw o to, czy w lesie nie będzie ślizgawki, na szczęście wszystko było OK.
Gapię się w asfalt.
Rzeka Wrześnica w okolicach Noskowa.
Z Czerniejewa przez Pawłowo i Mnichowo do Gniezna.
Widok na Stare Miasto i Katedrę z obwodnicy DK15 w Gnieźnie.
Z Jerzyp1956 wybraliśmy się dziś wzdłuż S5 do Wierzyc. Droga na przemian asfaltowa i lodowa. Nie dało się przez ten lód zbytnio rozpędzić.
Wiosenne krajobrazy ;)
Po drodze przyuważyliśmy żurawie.
Na rondzie we Wierzycach spotkanie z z3wazą oraz kanią76.
Dalej ruszyliśmy w stronę Czerniejewa. Po przejechaniu kilkuset metrów okazało się, że droga jest cała w czystym lodzie. Dla bezpieczeństwa ;) skręciliśmy do lasu i dojechaliśmy do osady Bure, gdzie znajduje się tylko stara chata z zabudowaniami gospodarskimi z 1813 roku.
Pan Jurek fotografuje chatę Bure.
Rozdroże w lesie.
Kawałek dalej skończyły się ubite przez samochód ślady w śniegu, więc zawróciliśmy do Wierzyc. Stamtąd już w miarę czarnymi asfaltami przez Fałkowo i Łubowo wróciliśmy do Gniezna.
Ostatnie dni byłem trochę przeziębiony więc dzisiaj postanowiłem przejechać się lekko i przyjemnie, tak wiosennie :)
Najpierw do Gębarzewa. Śnieg na szczęście przeważnie ubity więc jakoś udało się dojechać. Droga z Gębarzewa do Gębarzewka normalnie jest asfaltowa, ale dziś śnieg z pól ponawiewał małe zaspy. Przejeżdżający autobus miał problem z jazdą. Przy okazji na zdjęciu załapał się mój dzisiejszy towarzysz, który dołączył do mnie wyskakując z pola gdy robiłem zdjęcie drogi. Chciał mi porwać rękawiczkę :) Biegł za mną chyba z 2km. Później się zastanawiałem czy aby komuś ten psiak nie uciekł. Zdjęcia dziś robione telefonem.
Przed Mnichowem zauważyłem grasujące na polu dziki. 3 dorosłe osobniki i z 10 warchlaków. Jako że były niebezpiecznie blisko mnie, a i zawsze mi powtarzano żeby spierdzielać przed lochą z młodymi na zdjęcia zabrakło czasu i szybko postanowiłem się stamtąd ulotnić. Dodam tylko, że pierwszy raz udało mi się zaobserwować w mojej okolicy dziki :)
Z Mnichowa kawałek asfaltem i na Pustachowę. Śniegu tyle, że nawet zimą nie było takiej ilości :D Jak zwykle nie obyło się bez kilkukrotnego marszu.
200 metrów przed domem miałem jeszcze bliskie spotkanie z sarną. Przez chwilę stała jakieś 2 metry od mojego roweru w bezruchu. Gdy wyciągałem telefon, uciekła do lasu. Chyba nawet zwierzęta nie wiedzą co się dzieje z wiosną w tym roku, bo jakoś dziwnie się zachowują.
Mimo wiatru postanowiłem wybrać się z Jerzyp1956 na niedzielną przejażdżkę. Do Kłecka dojechaliśmy z turbodoładowaniem w plecy. Non stop na liczniku było prawie 40km/h :D Po drodze spotkaliśmy karczmarza z Waliszewa.
Na rynku w Kłecku parę fotek.
Pomnik „Bohaterskich Obrońców Kłecka 1939”
Rynek i kościół św. Jerzego i św. Jadwigi w Kłecku
Mieliśmy dalej jechać do Mieleszyna, ale potworny południowo-wschodni wmordewind spowodował, że zdecydowaliśmy się skrócić trasę i pojechaliśmy do Modliszewka. Po drodze krótka przerwa na uzupełnienie energii, wytraconej przez jazdę pod wiatr.