Rano umówiłem się z Jerzyp1956 na wycieczkę rowerową. Pogoda zachęcająca do jazdy, więc z przyjemnością można było spalać świąteczne kalorie. Trasa standardowa, przez Lubochnię, Krzyżówkę (w lesie było mega lodowisko zmieszane z błotem), Miaty, Trzemeszno, Kruchowo, Jastrzębowo, Strzyżewa i do Gniezna. W mieście rundka przez Łazienki i Wenecję. Przy torach na Dalkach rozjechaliśmy się w swoje strony. Powrót od Kruchowa standardowo pod wiatr, jechało się dość ciężko, no ale za 3 miesiące będzie już z pewnością jeździło się lepiej :)
Dystans: 7,5km (wg. bikemap.net) Czas: Około 45 minut (telefon się wyłączył i endomondo szlag trafił)
Dziś wpis biegowy, żeby pokazać, że nie samym rowerem człowiek żyje, a przy minusowych temperaturach stwierdziłem, że dużo fajniej się biega niż jeździ :) Trzeba tylko uważać na oblodzone leśne drogi.
Miałem nie dodawać tego typu wpisów, ale kilometrów i czasu w danych nie wpisuję, więc nie psuję żadnych bikestatowych rankingów, a fajnie jest mieć wszystko uporządkowane.
W południe dostałem telefon od pana Jurka z propozycją wypadu na rower. Po tygodniowej abstynencji rowerowej spowodowanej moim przeziębieniem nie mogłem doczekać się, kiedy wreszcie trochę pokręcę więc oczywiście zgodziłem się. Tak naprawdę to zgodziłem się też dlatego, że to miała być ostatnia jazda - koniec świata i te sprawy :) Zdecydowaliśmy się na wypad w stronę Jeziora Lednickiego, gdzie przy Muzeum Pierwszych Piastów zrobiliśmy krótką sesję zdjęciową. Dojazd bardzo sprawny z powodu wiejącego w plecy wiatru. Można było bez problemu rozpędzić się do 40km/h. Powrót za to przypadł z arktycznym wmordewindem, przez co średnia drastycznie spadła :( Na szczęście dzisiejszą jazdę umilało nie widziane od dawna słońce.
Kolejny dzień śnieżnego treningu. Drugi wyjazd z rzędu udało się przejechać bez gleby :P Jest dobrze, technika jazdy się poprawia. Dziś prócz standardowego włóczenia się po bocznych, nieodśnieżonych drogach zahaczyłem o tor offroadowy na Pustachowie.