Zdążyłem tylko z Kubą wyjechać z Gniezna i zaczęło padać. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że to ostatnie dni takiej pogody :) Wiosno na..dchodź! ;)
Miało być więcej, ale w trakcie jazdy zaczął intensywnie padać marznący deszcz. Postanowiłem skrócić trening i udać się do domu. Dobra i godzina na rowerze! ;)
Tegoroczny debiut w maratonach MTB postanowiłem zainaugurować od zorganizowanego przez Gnieźnieński Klub Kolarstwa Górskiego maratonu GKKG Winter Race w Skorzęcinie. Byłem pewien obaw o swoje możliwości na tychże zawodach z powodu kiepskiej rowerowej dyspozycji w lutym i przebytej chorobie. Na wyścig postanowiłem dojechać inaczej niż zwykle - bo samochodem z rowerem w bagażniku.
Na miejsce docieram około półtorej godziny przed startem wyścigu, aby ze spokojem załatwić sprawy w biurze zawodów (tym razem wybrałem kategorię Elita) i pokręcić trochę na rowerze. Na miejscu od razu spotykam
Anetę, po chwili dociera także Kuba. Podczas przedstartowej przejażdżki spotykam również m.in. Karola, Mariusza, Karola, ekipę pobiedzisko-poznańską: Joannę, Marcina, Jacka, Jarka, Dawida oraz Wojtka .
W Skorzęcinie pojawił się także
Redaktor Kurek, tym razem jednak dość niecodziennie, bo w charakterze zawodnika, niemniej swoje trzy grosze przed startem zdążył wygłosić. Była także wspólna, grupowa fotka. Jak widać frekwencja dopisała - na starcie stanęło ponad 100 zawodników, co jest rekordem dla tego, reaktywowanego po kilku latach przerwy, lokalnego wyścigu! Bardzo sympatycznie.
Chwilę przed 12 ustawiamy się na starcie, po czym w grupie przejeżdżamy przez wjazd do OW, gdzie następuje start ostry i od razu napieranie dość wąską, leśną drogą, gdzie już na początku niektórzy zaliczyli glebę. Na szczęście start udaje mi się całkiem nieźle, prawie od razu dołączam się do grupy jadącej na miarę moich możliwości. Tak też pokonuję kolejne kilometry trasy - skądinąd ciekawie urozmaiconej! Nie miałem zielonego pojęcia o wielu miejscach, mimo że przecież tamte tereny odwiedzam na rowerze dość często.
Fot. Daniel Curul
Pierwsze okrążenie idzie mi dość sprawnie, utrzymuję się cały czas w swojej grupce - pod koniec było dość ciężko przez kilka hopek, które przy zimowej kondycji daje się wyraźnie odczuć ;) Natomiast w połowie drugiego okrążenia zaliczam OTB na dość szybkim, prostym fragmencie z koleinami :( Zawodnika przede mną zachwiało, jechałem na jego kole i nie byłem w stanie wyratować się z opresji. Jemu udało się utrzymać, ja wyglebiłem. W miarę szybko udaje mi się jednak pozbierać. Niestety grupka mi uciekła i nie miałem już siły jej dogonić. Kawałek przejeżdżam sam. Dalej udaje mi się wyprzedzić jednego zawodnika, który wyraźnie opadł z sił. Następnie dochodzi mnie dwuosobowa grupa z Łukaszem Wegnerskim. Pewien odcinek trasy "ciągnę ich" po czym siadam im na kole, jednak na górkach pod koniec okrążenia nie daję rady utrzymać tempa i zostaję trochę z tyłu.
Fot. Dariusz Łukasiewicz
Do mety dojeżdżam sam, z rezultatem, który przynosi mi pewną satysfakcję - byłem jednak w pierwszej połowie :)
Wyniki Elita: 27/58
Czas: 1:06:55
Po zakończeniu czas na rozmowy ze znajomymi, herbatę i posiłek :)