Z racji iż postanowiłem w tym roku zadebiutować w maratonach MTB, a termin maratonu w Kostrzynie mi przypasował, nie pozostało nic innego jak zgłosić swój udział :) Jak się okazało, chętnych na udział w tym maratonie wśród znajomych było wielu. Po dojeździe na miejsce spotkaliśmy chłopaków z GKKG oraz znajomych z Bikestats - Darka, Krajka, Joannę, Wazę, Sebę. Wydawało mi się, że widziałem też bikerów ze Swarzędza. Najpierw udaliśmy się do biura zawodów po odbiór numerów startowych i gadżetów. Następnie troszkę pozwiedzaliśmy stadion Lechii Kostrzyn, gdzie ulokowane zostały start i meta zawodów. Po jakimś czasie dojechał również Mateusz. Najpierw wystartował dystans MINI. Po 20 minutach pora na nas czyli MEGA. Udało się zająć miejsce w sektorze dość z przodu. No i start :) Początek w peletonie, tempo 35-40km/h. Póki jechaliśmy asfaltem nikogo raczej nie wyprzedzałem, gdyż było dość ciasno. Po wjeździe w teren grupa zaczęła się wydłużać. Ci wolniejsi jechali z prawej, więc można było spokojnie wyprzedzać z lewej. Tempo jak na mnie niesamowite, gdyż cały czas było grubo powyżej 30km/h. Do rozjazdu MINI/MEGA udało się wyprzedzić sporo bikerów, ale w sumie cały czas wydawało mi się, że jestem gdzieś z tyłu :P Początek raczej płaski, tylko chyba z jednym zjazdem kocimi łbami (na MINI podobno ktoś się tam nieźle wyłożył). Po zjechaniu na pętle MEGA zaczął się trudniejszy teren - zjazdy i podjazdy fajnymi singielkami, trochę błota, trochę piachu, ale większość raczej ubita, nawet były dwie przeszkody (w postaci rowu z wodą i powalonego drzewa), gdzie trzeba było przeskakiwać z rowerem jak w przełajach. Mimo wszystko raczej płasko - bo młynka ani razu nie musiałem używać :) Na początek dołączyłem się do jakiejś grupy, z którą przebijałem się do przodu. Udało się po jakimś czasie dobić do Micora i wtedy myślę, że popełniłem głupi błąd, który zaważył o tym, że zająłem takie a nie inne miejsce. Zamiast jechać spokojnie z grupą prowadzoną przez Micora postanowiłem jechać dalej z tamtą grupą, która wyraźnie jechała szybciej niż moje możliwości. Tak do 20km jechałem jeszcze z nimi po czym razem z gościem z Agrochestu odpadliśmy od nich. We dwóch robiliśmy sobie zmiany. Po jakimś czasie również Agrochest również zniknął gdzieś z tyłu a ja zostałem sam i wtedy wyraźnie opadłem z sił. Jazda samemu to jakaś masakra - nie dało się utrzymywać wcześniejszego tempa. Po jakimś czasie doszła mnie grupa z Micorem, gościem z Agrochestu i jeszcze paroma innymi. Aż do 48km jechałem z nimi, robiąc pozostałe pętle po PK Promno oraz asfaltem przez Kociałkową Górkę i jakąś wioskę w stronę Kostrzyna. Jednak wyraźnie czułem, że jedzie się coraz gorzej, jednak póki jechaliśmy asfaltem spokojnie mogłem jechać razem z nimi. 6-7km przed metą skręciliśmy w jakąś kurwidołkową drogę wzdłuż torów kolejowych, która mnie kompletnie wybiła z rytmu i zostałem z tyłu. Wiedziałem, że już ich nie dogonię - nie ma szans dogonić ich jadąc po takich wertepach, w dodatku pod wiatr. Złapałem "głupiego jasia" i jechałem 25km/h zamiast 30km/h :P. Kawałek dalej dobiła do mnie grupa, w której jechał Krajek. Udało się utrzymać na ich kole i tak sobie jechałem prawie do samej mety. Kilometr przed stadionem oni już zaczęli cisnąć ile sił, a ja nie byłem w stanie podjąć rywalizacji - nogi odmawiały posłuszeństwa. Na metę wjechałem sam, tracąc przez mój kryzys kilka pozycji (mogły być miejsca 30-34).
Najbardziej się wykończyłem na pierwszych dwóch pętlach po PK Promno, gdzie jechałem ponad swoje możliwości i to raczej poskutkowało "odcięciem" pod koniec. Nic mi to zapierdzielanie nie dało, a przez nie straciłem tylko siły. No ale jak na pierwszy w życiu start w maratonie MTB i tak jestem zadowolony z rezultatu. Na przyszłość muszę tylko popracować nad lepszym rozłożeniem sił na cały dystans.
Wynik
40/99 Open (w tym 5 DNF)
15/25 M2
Przed startem:
Na metę wjeżdżam w samotności :)
DST 54.37km
Czas 02:00
VAVG 27.18km/h