"Ktoś chętny jechać nad jeziorko?". Tymi słowami
Dawid zachęcił wczoraj do wyjazdu rowerowego. Padła propozycja Jezioro Powidzkie, o 14.30 ruszamy.
Volkswagen Karmann przed Witkowem.
Pan Jurek wjeżdża do Powidza.
Tradycyjna przerwa na rynku w Powidzu koło lodziarni/cukierni.
W Powidzu stwierdziliśmy, że warto byłoby pojechać gdzieś dalej, gdyż pogoda wybitnie zachęcała do jazdy. Zaproponowałem Jezioro Budzisławskie, zachęcające do pływania krystalicznie czystą wodą.
Woda nie dość, że czysta to i ciepła jak w podgrzewanym basenie. Z Dawidem popływaliśmy i ponurkowaliśmy, natomiast Pan Jurek wziął się za wymianę dętki, gdyż od Witkowa miał problem z uciekającym powietrzem w kole. Siedząc nad jeziorem, zaproponowałem dalszą jazdę - do Przyjezierza. Dojazd ubitymi szutrami wzdłuż Jeziora Suszewskiego, Kownackiego i Wójcińskiego. W Przyjezierzu przerwa na coś do jedzenia.
Co do picia?
Fragment plaży nad Jeziorem Ostrowskim w Przyjezierzu.
Ostatnia fotka i w drogę powrotną.
Powrót asfaltowy przez Orchowo do Trzemeszna. Przy wylocie z miasta spotykamy wracającego z pracy
Sebastiana. Stoimy na poboczu, rozmawiamy, a tu nagle jakiś pijany idiota w Golfie o mało co nas nie potrącił. Kilkadziesiąt metrów za nami zjechał z drogi i o mało co nie zakończył jazdy w krzakach, jeszcze dalej widać było, że też prawie wyleciał z drogi, trzymając się kurczowo prawej części jezdni. Szkoda, że nie udało się nam zapamiętać numerów rejestracyjnych.
Reszta trasy (przez Wymysłowo, Kalinę) minęła już spokojnie. Z Panem Jurkiem odprowadziliśmy jeszcze Dawida pod sam dom i przed 23.00 dojechałem do domu.
Mapa trasy niepełna (w Trzemesznie rozładowały się baterie w GPSie):
DST 136.39km
Czas 05:49
VAVG 23.45km/h