Powtórzenie trasy sprzed dwóch lat, w nieco innym składzie :) Wyjechaliśmy po 20.00 udając się przez Gołąbki (gdzie zgarnęliśmy Mariusza) i leśnostradę oraz Wieniec do Mogilna. Tam standardowa pauza przed fontanną w parku.
Następnie przez Izdby i kopne piachy na wieżę w Dusznie.
Nocnych widoków na fotografiach za bardzo nie dało się uwiecznić tym sprzętem foto jakim dysponowaliśmy. Niemniej widok jest mega, widać mnóstwo świecidełek na horyzoncie (z dalszych obiektów jest to wieża nieopodal Piechcina, maszt w Żółwieńcu i "titanic" w Pątnowie koło Konina).
Naszym zachwytom na wieży bacznie przyglądała się kamerka monitoringu. Skorzystałem także z zamontowanego niedawno w tym miejscu hotspotu. Śmiga aż miło ;)
Z Duszna przez Kierzkowo dojechaliśmy do Trzemeszna, gdzie rozstaliśmy się z Mariuszem. Razem z Kubą szybko pomknęliśmy przez Krzyżówkę i Lubochnię do Gniezna, gdzie byliśmy przed 2.00.
Fajny wypad w ciepłą, sierpniową noc. Pozdrawiam !
Najpierw dojazd do Giżycka na dworzec PKP celem zakupu biletów. Przy okazji pokręcenie się trochę po mieście. Niebo nad Jeziorem Niegocin pełne było latających maszyn z okazji odbywających się pokazów "Mazury Air Show".
Ekomarina nad Jeziorem Niegocin w Giżycku.
Prawie jak w Miami ;)
Powrotna podróż pociągami Regio oraz InterRegio przebiegała w całkiem niezłych warunkach.
Cel wyjazdu był jeden - zdobyć 400km! Plany były różne, ostatecznie zwyciężyła wersja Mazury, bo ile razy można jeździć nad morze? ;) Wyjechaliśmy w piątek o 18.00. Wcześniej byłem jeszcze w pracy, więc byłem pewien obaw o moją dyspozycyjność w trakcie jazdy.
Pierwszym punktem na trasie był dla nas Toruń, do którego docieramy, bez większych przerw już po zmierzchu.
Całe miasto zostało opanowane przez Citroeny 2CV (tzw. "kaczki"), w związku z odbywającym się w ostatnich dniach międzynarodowym zlotem tych aut w Toruniu właśnie ;)
Nocą zrobiło się przeraźliwie zimno. Meteorolodzy co prawda zapowiadali taki ziąb, jednak nikt z nas nie spodziewał się, że w środku lata może być tak zimno. Nocna jazda to typowy nabijacz kilometrów. Widoki zerowe, co jakiś czas podjazdy. Przejeżdżaliśmy m.in. przez Golub Dobrzyń. Nad ranem zatrzymujemy się w Brodnicy na stacji paliw, celem ogrzania się i wypicia kawy, gdyż senność mocno dawała się we znaki. Było tak przyjemnie, że spędziliśmy tam godzinę.
Za Brodnicą zaczęło świtać, a naszym oczom wreszcie ukazał się malowniczy, polodowcowy krajobraz, pełen jednak upierdliwych, ciągnących się w nieskończoność drobnych podjazdów i nie zawsze dobrej nawierzchni. Kolejną przerwę zrobiliśmy już w województwie warmińsko-mazurskim, przed Działdowem.
Później Nidzica, gdzie już od rana zaspokajaliśmy głód obiadowym menu. Rynek w Nidzicy i próba ustawienia statywu w wykonaniu Pana Jurka.
Za Nidzicą zaczęła się jazda przez ogromne kompleksy leśne, a teren nadal był niesamowicie pofałdowany. Czegoś takiego się nie spodziewaliśmy. Przy 300km w nogach oraz coraz większej senności jazda lekką nie była. Miałem takie momenty, że ewidentnie czułem, że zasypiam w trakcie jazdy i miotało mną na boki. Właściwie to jedyną przeszkodą dla mnie podczas całego dystansu były właśnie niedobory snu. Innych dolegliwości raczej nie odczuwałem. Nauczka na przyszłość - nie wybierać się na taką trasę bezpośrednio po pracy.
Wątpliwej jakości drogami wojewódzkimi docieramy do Mrągowa.
Miasto bardzo urokliwe oraz fantastycznie usytuowane. Gdyby nie dystans i zmęczenie z pewnością spędzilibyśmy tutaj więcej czasu. Musieliśmy jednak jechać dalej.
Po 18.00 docieramy wreszcie na zaklepaną wcześniej miejscówkę noclegową nad Jeziorem Kisajno, obok Giżycka.
Jezioro Kisajno
Browarek się należy :-)
Cel osiągnięty z apetytem na więcej, choć w sobotę wcale tak nie myślałem ;)