Początkowo nie miałem w planach na dzisiaj jakiejś większej wycieczki, tylko zwykłe, krótkie kręcenie się po mieście i okolicy, ale ładna pogoda zachęciła mnie do tego, żeby jednak gdzieś dalej wyskoczyć razem z gnieźnieńską ekipą BS :)
Jak zwykle spotkanie na torach. Na początku z Panem Jurkiem i Mateuszem stwierdziliśmy, że pojedziemy w okolice Pobiedzisk i PK Promno, ale gdy przyjechał Micor, zaproponował Jezioro Kamienieckie i pagórki w lesie w okolicach Rękawczyna. Sam tam wybierałem się od dawna, bo mimo że daleko tam nie jest, to nigdy tam nie byłem, a koło Jeziora Kamienieckiego przejeżdżałem w zeszłym roku i pamiętałem, że bardzo mi się spodobał tamtejszy krajobraz. Przystaliśmy na propozycję Dawida i ruszyliśmy. Najpierw na Krzyżówkę.
Potem Gaj, skąd szlakiem rowerowym dojechaliśmy do miejscowości Ostrowite Prymasowskie nad Jeziorem Ostrowickim.
Chata szachulcowa z połowy XIX wieku w Ostrowite Prymasowskim.
Widok na fragment Jeziora Ostrowickiego.
Pan Jurek na skrzyżowaniu za Ostrowite Prymasowskim.
Wybraliśmy drogę na Orchowo.
Kwitnący rzepak.
Piękne, asfaltowe, wielkopolskie drogi z absolutnie zerowym ruchem samochodowym.
Podjazd :D
Przez Kinno, Skubarczewo i Słowikowo dojechaliśmy w okolice Rękawczyna, gdzie skręciliśmy w las.
Na drodze do Ostrówka. Tam gdzieś podobno jest jakiś bunkier.
Głęboka dolina w lesie, na dole płynie sobie jakiś strumień. Liście na drzewach przysłaniają niestety widok, ale w rzeczywistości widać dużą różnicę wysokości.
Jezioro bez nazwy w lesie.
Jakoś objechaliśmy różnymi drogami w lesie, kompletnie nie wiedząc gdzie jesteśmy, aż wyjechaliśmy w Rękawczynku.
Stamtąd kawałek tą samą drogą, którą jechaliśmy, aż skręciliśmy na szlak rowerowy biegnący fajnym, szybkim singielkiem wzdłuż Jeziora Kamienieckiego.
Wygłupy na skarpie przy jeziorze :)
Wyjechaliśmy na plaży w Rękawczynie.
Jezioro Kamienieckie z plaży w Rękawczynie.
Następnie do Kamieńca.
Widok z drogi z Rękawczyna do Kamieńca na Jezioro Kamienieckie.
Drewniany kościół w Kamieńcu.
W drodze do Szydłowa zaczął padać deszcz. Najśmieszniejsze, że wszędzie wokół widać było błękitne niebo i w oddali świeciło słońce, tylko na nas padało, a w pewnym momencie zaczęło lać. Przeczekaliśmy trochę na przystanku w Szydłowie po czym pojechaliśmy do Trzemżala i schroniliśmy się pod dachem zabytkowej kuźni. Gdy deszcz ustał ruszyliśmy do Trzemeszna. Przed Trzemesznem było zupełnie sucho, ciepło i świeciło słońce. Wychodzi, że deszcz padał tylko na bardzo małym obszarze - akurat na nas :) Na słońcu na szczęście szybko wyschnęliśmy.
Z Trzemeszna powrót do domu przez Miaty, Wymysłowo, Kalinę, Wierzbiczany do Gniezna.
DST 83.38km
Czas 04:09
VAVG 20.09km/h