Pierwszy dzień jazdy po górach i od razu postanowiliśmy skatować się na maksa :) Najpierw o świcie udaliśmy się szynobusem z Jeleniej Góry do Zgorzelca. Przejechaliśmy miasto, a następnie po przekroczeniu Nysy Łużyckiej wjechaliśmy do niemieckiego Görlitz.
Od razu rzuciły się w oczy ścieżki rowerowe poprowadzone po idealnej wręcz nawierzchni asfaltowej ze specjalnymi znakami dla rowerzystów, niewyczuwalnymi krawężnikami etc... No i samo miasto wydało się o wiele czystsze i schludniejsze. Na pierwszym podjeździe na jakiejś ulicy Sebastian gubi łańcuch. Okazało się, że rozpięła się spinka. Szybki serwis i jedziemy dalej. Pierwszym celem jest Berzdorfer See - czyli jezioro powstałe poprzez zalanie kopalnianej odkrywki węgla brunatnego. Wokół jeziora cały czas przeprowadza się przystosowanie do funkcji rekreacyjnych.
Ścieżka rowerowa wokół jeziora. Jakość wykonania powalała.
Niemcy potrafią zrobić rezerwat nawet na terenie przekształconym całkowicie przez człowieka. Rezerwat "Osuwisko".
Jedna z plaż nad jeziorem, które jest naprawdę dość spore - 960ha.
Po objechaniu jeziora ruszamy drogami wzdłuż granicy na południe.
Po drodze mijamy bardzo zadbane niemieckie wioski i miasteczka.
Na stromym podjeździe obok klasztoru cysterskiego St. Marienthal.
Skansen miniatur gdzieś po drodze.
Położona po polskiej stronie elektrownia Turów.
W Zittau przypadkiem udało nam się wejść za friko do zoo jakimś bocznym, nieoficjalnym wejściem (myśleliśmy że to jakiś park, dopiero przy wyjściu z drugiej strony zauważyliśmy kasy) :) W każdym razie za darmo mogłem sfocić lamę :P
Oraz Arę, która umiała mówić, tylko że po niemiecku :P
Z Zittau wjechaliśmy z powrotem do Polski (po polskiej stronie od razu jakieś szopy z napisem "zigaretten" itp...), no i oczywiście na maksa dziurawy, smołowaty asfalt.
Podjechaliśmy na punkt widokowy przy czynnej kopalni węgla brunatnego Turów. Głębokość przekracza 200m!
Stamtąd udaliśmy się na trójstyk granic Polsko-Niemiecko-Czeskiej.
Po drodze do Bogatyni po raz kolejny wyłonił się widok na elektrownię Turów.
W Bogatyni przerwa koło Netto i ruszamy do Czech. Na początek Frydlant. Po drodze oczywiście kilka zjazdów i podjazdów :)
Zamek Frydlant.
Kościół Nawiedzenia NMP w Hejnicach.
No i serpentynami wjeżdżamy w obszar Gór Izerskich. Najpierw asfaltem na Smedavę.
Następnie czeską, szutrową cyklotrasą w okolice Jizerki.
Stamtąd przez Schronisko Orle w kierunku Jakuszyc.
Po drodze zaliczając fajny podjazd :)
Z Jakuszyc zjazd do Szklarskiej Poręby na obiad, a następnie zjazd do Jeleniej Góry. Trasa na pierwszy dzień dość wyczerpująca, jednak widoki były przednie :)
Przewyższenie - 2473 m
Mapa trasy:
DST 154.40km
Czas 08:16
VAVG 18.68km/h