Coś tam od dawna
Dawid wspominał o Dziewiczej Górze, że mu się śni po nocach zjazd killerem i generalnie się nakręcił na szalone zjazdy stamtąd. Dziś wyjazd doszedł do skutku i przed południem wyjechaliśmy. Różne były opcje dojazdu, ale ostatecznie wyszło, że pojechaliśmy najpierw do Kiszkowa, przy okazji weszliśmy sobie na wieżę widokową przy kiszkowskich stawach.
W Kiszkowie wstąpiliśmy też do Biedronki. Dalej Dąbrówka Kościelna. Nie wziąłem dziś ze sobą GPSa, na szczęście cały dojazd na Dziewiczą przez Puszczę Zielonkę miałem jeszcze w pamięci po ostatnim wypadzie 2,5 tygodnia temu. Tak więc jadąc leśnymi duktami, w błogiej ciszy, prawie bez cywilizacji znaleźliśmy się w jakiś czas potem na górze.
Było parę zjazdów killerem, parę podjazdów szutrem i ścieżką od parkingu, natomiast podjazd killerem nie wyszedł. Nie wiem czy jesteśmy tacy ciency, czy było za dużo piachu, czy opony nie te, ale za każdym razem w połowie koła mi buksowały i stawałem w miejscu. W każdym razie troszkę tam poszaleliśmy, by później już spokojnie udać się w drogę powrotną. Powrót minął oczywiście przez Wierzonkę, dalej przez las wyjechaliśmy na starą DK5 koło Uzarzewa, po czym skręciliśmy na Barcinek, by potem dotrzeć nad Jezioro Kowalskie.
Micor jakoś odszukał singielek nad jeziorem i ruszyliśmy, mijając po drodze na przykład dwóch gołodupych płci męskiej :D, później fajnymi korzenistymi zjazdami i podjazdami, ostrymi, szybkimi zakrętami dotarliśmy na skarpę.
Ujechaliśmy kawałek i Dawid stwierdził brak powietrza w tylnym kole, no ale jak widać humor cały czas dopisywał :D
Następnie DK5 dojechaliśmy do Pobiedzisk, gdzie na tamtejszej stacji Micor chciał skorzystać z usług kompresora. Przy okazji zaczął nas ścigać jakiś obładowany torbami podróżnymi i plecakami koleś na skrzypiącym trekkingu. Najpierw, gdy jechał wolno wyprzedziliśmy go, później dostał jakiegoś niespotykanego powera i nas wyprzedził. Gdy zauważył, że go nie gonimy, zawrócił. Chwilę potem patrzymy i znów jedzie w naszym kierunku. WTF? Podjechaliśmy pod stację, a tam kompresora nie ma, więc pojechaliśmy dalej. Kawałek drogą z Pobiedzisk do Wierzyc, po czym skręciliśmy w szutrową drogę na Bociniec i po jakimś czasie wyjechaliśmy na stacji kolejowej Lednogóra. Dalej do Imielenka, polnymi drogami do Fałkowa, Leśniewa i przez Czerniejewski Las do Pawłowa. W Mnichowie rozstaję się z Micorem i sam przez pola śmigam do Gniezna. Wypad wyszedł ogólnie zajebisty, choć pod koniec troszkę nam prąd odcięło, przez żywnościowe braki, no ale cały czas działo się coś śmiesznego i nudno nie było :)
DST 125.74km
Czas 06:10
VAVG 20.39km/h