Rano pętla przez Gębarzewo do Czerniejewa. Powrót drogą serwisową S5, jednak od Pierzysk, przez Woźniki wróciłem terenem.
GT na moście we Wierzycach.
Po południu udało się na rower wyjść jeszcze raz. Tym razem z ekipą BS. Z "Wenecji" ruszyliśmy przez Zdziechowę do Mieleszyna. Tam obraliśmy kierunek na Mielno, gdzie zrobiliśmy krótką przerwę przy kamiennej kaplicy z 1927 roku. Kaplica wzorowana była na Mauzoleum Teodoryka Wielkiego w Rawennie. Fundatorem kaplicy był Edward von Wendorff - właściciel tutejszych dóbr.
Drugą atrakcją Mielna są dwa pomnikowe dęby, z których jeden ma obwód 710 cm.
Przy wylocie ze wsi w kierunku DK 5 znajduje się jeszcze pałac Wendorffów. Do niedawna znajdował się tam Dom Wczasów Dziecięcych. Budynek mocno przebudowany w PRLu stracił swój blask, jak już wspomniał w swoim wpisie Kuba.
Z Mielna przez Modliszewko, Modliszewo (gdzie bezskutecznie próbowaliśmy szukać kesza) i Pyszczyn wyjeżdżamy w Gnieźnie. Do domu jadę trochę naokoło, żeby dokręcić brakujące parę kilometrów do setki.
Po 16.00 mały wypad na rower. Najpierw dołączyłem się do Jerzyp1956 i przejechaliśmy się rekreacyjnie do Goślinowa nad Jezioro Piotrowskie.
Następnie wjechaliśmy do Lasów Królewskich. Piach niesamowity, więc po paru kilometrach wyjechaliśmy stamtąd. W Gnieźnie pożegnałem Pana Jurka i sam jeszcze przejechałem się do Łubowa, potem Pawłowo, Gębarzewo i do domu.
Z inicjatywą celu dzisiejszej wycieczki wyszedł Pan Jurek. Wieczorem szybko wyrysowałem trasę, korzystając w pewnej części ze śladu Sebastiana i rano o 10.00 ruszyliśmy spod Biedronki na Poznańskiej. Najpierw wzdłuż S5 do Wierzyc.
Dalej kawałek drogą na Pobiedziska po czym skręciliśmy w trasę Eurovelo przez Park Krajobrazowy Promno.
Kawałek za Kociałkową Górką wzięliśmy się za poszukiwania kesza. Nie było łatwo, jednak duet Mateusz i Pan Jurek szybko załatwił sprawę :)
Przy wyjeździe z parku o mało co nie rozjechałem takiego gada ;)
Dalej to już droga przez tryliard większych i mniejszych wsi i same pola, aż znaleźliśmy się w Gądkach, gdzie w oczy rzuca się mnóstwo magazynów i całkiem spory elewator zbożowy.
Bocznymi, terenowymi drogami wyjechaliśmy w Kórniku. Tradycyjnie zahaczyliśmy o Biedronkę, a następnie udaliśmy się pod zamek, gdzie podobno Biała Dama straszy.
Nie pozostało nic innego jak udać się nieprzyjazną rowerzystom drogą wojewódzką do Rogalina. Po drodze zrobiło się bardzo ciepło i trzeba było zrzucić parę warstw odzieży. Kościół p.w. św. Marcelina w Rogalinie.
Rogaliński pałac.
Rogalińskie dęby.
Postanowiliśmy przeprawić się przez przeszkodę, która ostatnio zatrzymała Bobiko.
Kawałek dalej było jednak jeszcze gorzej, a widoki takie sobie, więc wróciliśmy z powrotem na ruchliwą szosę na Mosinę.
Warta w Rogalinku.
W Mosinie czekał nas konkretny jak na Wielkopolskę podjazd ulicą Pożegowską.
Na szczycie najpierw mini pętelka przez Wielkopolski Park Narodowy.
Jezioro Góreckie.
No i wieża widokowa na Osowej Górze.
Siedziba Wielkopolskiego Parku Narodowego w Jeziorach.
Kawałek przejazdu Greiserówką.
Aż przez las wyjechaliśmy w Wirach. Przerwa przy sklepie.
Przez Luboń i Dolną Wildą w Poznaniu docieramy do dworca PKP (dojazd do niego masakryczny - wszystko rozkopane). Kupujemy bilety i jadę z Panem Jurkiem i Mateuszem na poznański rynek. Kuba w tym czasie pomaga Szwedzkim turystom.
Ulica Półwiejska.
Wracamy na dworzec i po małych perypetiach z nieotwierającym się skrzydłem drzwi wsiadamy do pociągu. O 20.40 meldujemy się w Gnieźnie.
Od rana brakowało ochoty do jazdy. W południe dostałem info od Kubolskiego, że wybiera się na rower. Dołączyliśmy do Pana Jurka i Mateusza, który wkręcił się podobnie jak my do keszowania. Nie będę opisywał każdego kesza, dodam tylko że udało mi się dziś znaleźć ich 11, a to tylko mała część tego, co jest w Gnieźnie i okolicy do zdobycia. Wspólne poszukiwanie dostarczają jednak niezłej frajdy ;) Najlepszym poszukiwaczem okazał się Pan Jurek, który nieraz w parę sekund trzymał już magnetyka w dłoni :D
Dodatkową atrakcją podczas poszukiwania kesza obok stadionu żużlowego była przejeżdżająca kolejka wąskotorowa.
Pod wieczór dokręciłem jeszcze kilkanaście kilometrów.
Plany na dzisiejszy dzień początkowo początkowo wyglądały zupełnie inaczej. Rano jednak dostałem info od Sebastiana, że wybiera się na objazd okolicznych opuszczonych budynków - pałaców, dworów, gospodarstw. Wraz z resztą ekipy (w składzie Pan Jurek, Micor, Mateusz) przystaliśmy na propozycję Sebka i po 10 ruszyliśmy na spotkanie do Krzyżówki, gdzie przy okazji zdobyłem kesza.
Jedziemy wspólnie do Arcugowa, zatrzymując się po drodze w Małachowie, przed figurą Izydy.
W Arcugowie nasze drogi się rozchodzą. My ruszamy wcześniej wyznaczoną przez nas trasą na południe, reszta ekipy jedzie w kierunku Czerniejewa, zwiedzać pozostałe pałace naszej okolicy.
Mijając liczne wioski (m.in. Szemborowo, gdzie przy prawie każdej posesji znajduje się staw) dojeżdżamy do ruin pałacu w Unii.
Tam znajduję kolejnego kesza.
Teraz kierujemy się w stronę Strzałkowa.
Zahaczając o wiatrak w Pospólnie.
Kolejnym punktem dzisiejszej wycieczki jest Radłowo z pomnikowym dębem...
Oraz opuszczonym dworem.
Betonową drogą obok lotniska wojskowego udajemy się w kierunku opuszczonego gospodarstwa w okolicy Powidza.
Przez pola...
Widok na Powidz.
I na Jezioro Powidzkie.
W Powidzu przejeżdżamy przez "Dziką Plażę" oraz "Łazienki", gdzie robimy przerwę. Na rynku zdobywam kolejnego kesza.
Z Powidza do Przybrodzina.
A z Przybrodzina do Wylatkowa i SKubarczewa, gdzie w lesie znajduje się taka twierdza ;)
Tam też podpisuję w logbooku kolejnego kesza.
Zahaczamy jeszcze o Skorzęcin, gdzie w związku z majowym weekendem są tłumy ludzi. Ze Skoja lasami, a potem polami dojeżdżamy do Gniezna.
Uwielbiam takie całodniowe wycieczki ;) Pogoda dopisała, humory też.
Miło było poznać nowych rowerzystów z bikestats ;)
Podziękowania dla Sebka za ciekawą "opuszczoną wycieczkę" i za bułki dla Pana Jurka ;)