Korzystając z pięknej pogody, wolnego weekendu i darmowego przewozu rowerów pociągami Regio z okazji Światowego Tygodnia bez Samochodu postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę kolejowo-rowerową.
Po trwającej półtorej godziny podróży pociągiem w Bydgoszczy jesteśmy po 10. Od razu kierujemy się w kierunku Wyspy Młyńskiej i starówki. Sobotni poranek, więc i ruch na ulicach niewielki.
Następnie jedną z ważniejszych arterii miasta, całkiem niezłym DDRem kierujemy się na Białe Błota. Za lotniskiem skręcamy jednak do Puszczy Bydgoskiej.
Kawałek za Lubostroniem znajduje się masyw polodowcowych wzgórz morenowych zwany Jabłowskie Góry. Oczywiście nie było mowy, aby pominąć taką atrakcję :) Podjazd dobry do treningów, końcówkę trzeba było pokonać na młynku, co w tym regionie Polski nie zdarza się często :)
W Biskupinie nie zatrzymujemy się na dłużej. Raz -że odbywa się tam obecnie XIX Festyn Archeologiczny i są tłumy ludzi, dwa - żeby zobaczyć gród trzeba wykupić bilet, trzy - każdy z nas był tam już wiele razy. Z Biskupina wracamy do Gniezna przez Gąsawę, Gościeszyn, Gołąbki, Dębówiec.
Po południu na rower, choć pogoda nie zachęcała do jazdy. Z Panem Jurkiem i Kubą postanowiliśmy pojechać do Trzemeszna, jednak pogarszające się warunki pogodowe spowodowały, że w Strzyżewie Paczkowym postanowiliśmy udać się przez Jankowo i Wierzbiczany w stronę Gniezna. Początkowa mżawka zdążyła przeobrazić się niemal w ulewę i zmoknięci na maksa dojechaliśmy do domów. Kiepsko w tym miesiącu z rowerem. Albo nie ma czasu, albo pogoda do kitu.
Wyjazd większą ekipą w niedzielne południe do Lasów Czerniejewskich. Postanowiliśmy przejechać większą część żółtym szlakiem rowerowym Challenge MTB. Z Wenecji ruszyliśmy do Mnichowa, następnie polnymi drogami do Baranowa i Leśniewa. Później skrajem Lasów Czerniejewskich wzdłuż drogi S5 natrafiliśmy na zaoraną drogę. Jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić coś takiego?
Dziś w okrojonym składzie (Kuba i ja) wybraliśmy się do ruin pałacu w Unii. Miejsce startu standardowo na Wenecji, potem niezliczonymi wioskami Równiny Wrzesińskiej do Niechanowa. Następnie przez Karsewo, Gorzykowo, Jaworowo, Szemborowo do Unii. Jazdę nieco utrudniał wiatr.
Objazd po pracy, po licznych wioskach gminy Niechanowo m.in. Kędzierzyn, Nowa Wieś Niechanowska, Trzuskołoń no i same Niechanowo. W okolicach Miroszki jakiś pacan za kierownicą kombajnu (do kukurydzy zdaje się) zajechał mi drogę zastawiając całą szerokość jezdni, skutkiem czego musiałem ratować się zjeżdżając na pobocze i jakoś tak niefortunnie uciekło mi przednie koło, przez co nie opanowałem GTka i zaliczyłem porządnego szlifa. Rower wyszedł bez szwanku natomiast ja ucierpiałem dość znacznie (cały się poobdzierałem), myślałem normalnie że nie dam rady dojechać o własnych siłach do domu. Debil się nawet nie zatrzymał mimo, że musiał widzieć jak się wypier***am. W parę minut udało się pozbierać i dojechałem i tak w miarę sprawnie.