Także tego no :) Pojechaliśmy dziś znaczy w środę z Micorem do Środy Wielkopolskiej. Start po 10. Najpierw do Mnichowa po Micora. Następnie już wspólnie ruszyliśmy drogą na Czerniejewo, gdzie odbiliśmy na Neklę. Już po kilkunastu kilometrach poczułem, że brak neoprenów na stopach to nie był dobry pomysł. Słońce przebijało się przez chmury, ale było dużo chłodniej niż podczas ostatniej setki. Chłód dało się czuć zwłaszcza podczas odcinków leśnych - kilka kilometrów przez las do Nekli dało nieźle w kość. W Nekli zrobiliśmy minutową przerwę na rynku na fotkę.
Następnie czekało na nas jeszcze blisko 20 km do Środy Wielkopolskiej.
Po drodze mijając m.in. Giecz.
Droga biegła jak zwykle w śmiechowej atmosferze, trzeba w końcu jakoś sobie zajmować czas podczas nudnych odcinków :)
Kawałek przed Środą czekał na nas Mateusz ,który później oprowadzał nas po swoim mieście.
Na początek plaża nad Jeziorem Średzkim.
Rynek w Środzie.
No i średzka cukrownia.
Z Mateuszem rozstaliśmy się na wylocie na Wrześnie. Do Wrześni trasa minęła dość szybko, choć była znów strasznie nudna - długa prosta, żadnych lasów, tylko pola i co jakiś czas jakaś mała wioska. Z tych nudów zacząłem nawet coś tam sam do siebie gadać, Dawid stwierdził że naćpałem się rowerem i takie tam sytuacje :)
We Wrześni przerwa na posilenie się przed Biedronką i dalej do Gniezna przez Czerniejewo.
Z wycieczki jestem zadowolony, aczkolwiek żałuję że nie ubrałem ochraniaczy na SPDki, bo przez to zmarzłem przeokrutnie.
Korzystając z pięknego, słonecznego i bezchmurnego nieba postanowiłem od rana wraz z Micorem wybrać się do Powidza, celem zobaczenia nowej promenady nad Jeziorem Powidzkim. Tak sobie wesoło jechaliśmy, przez Niechanowo, Witkowo aż dojechaliśmy do Powidza. Troszkę trzeba było się miejscami pomęczyć z wiatrem, ale nie było źle. Po dojechaniu na miejsce udaliśmy się najpierw do centrum miasteczka i na plażę na "Łazienkach", gdzie promenada się zaczyna i biegnie w stronę tzw. "Dzikiej Plaży".
Na koniec objazdu wzdłuż jeziora zrobiliśmy przerwę na drugie śniadanie. Drogę powrotną wybraliśmy nieco inną. We Wiekowie skręciliśmy na Ruchocinek ;) po czym dojechaliśmy do Mielżyna.
Dalej Jaworowo, Mierzewo, Karsewo, Grotkowo, Żydowo, gdzie na tamtejszym przystanku PKP (przez który niestety już pociągi osobowe nie jeżdżą) zrobiliśmy drugą przerwę.
W Mnichowie Dawid stwierdził, że jedzie dalej do Gniezna, dokręcić do setki, tak więc potowarzyszył mi pod sam dom. Cała trasa minęła mega śmiechowo, gdyż ponieważ śmiać się można z wszystkiego co się mija po drodze. Super wypad wyszedł :)
W domu zrobiłem sobie trochę przerwy i pod wieczór jeszcze raz na rower - z Panem Jurkiem. Przejechaliśmy krótką pętelkę wzdłuż S5, setka weszła i do domu. Rowerowy dzień na maksa :)
Dzisiaj zaplanowaliśmy wraz z Panem Jurkiem i Micorem przejechać pierwszą setkę w tym roku. Plan zakładał objazd Puszczy Zielonki. Całą noc jednak padało, więc Grigor, który miał do nas dołączyć zaproponował objazd asfaltowymi, rzadko przez nas odwiedzanymi drogami. Z Grigorem spotkaliśmy się przed Pobiedziskami. Za Pobiedziskami - w Węglewie zrobiliśmy krótką przerwę przed drewnianym Kościołem pw. św. Katarzyny.
Następnie pośmigaliśmy sobie asfalcikiem mijając różne miejscowości typu Rybitwy (gdzie doładowaliśmy energię w sklepie), Sławno - z rzutem na drewnianą kaplicę św. Rozalii
Następnie zahaczyliśmy o Myszki i Łagiewniki Kościelne z kolejnym drewnianym kościołem Bożego Ciała.
W Wilkowyjach Pan Jurek złapał laczka.
Muszę przyznać, że wiele z tych miejscowości odwiedziłem po raz pierwszy, mimo iż znajdują się one w moim powiecie. Także w dość bliskiej okolicy (zachód i północny-zachód) jest jeszcze sporo miejsc, które wypadałoby odhaczyć jako zwiedzone. Przejechaliśmy jeszcze kawałek z Grigorem, po czym się odłączyliśmy i każdy pognał w swoje strony. Dziękówa dla Grigora za oprowadzenie nas po ciekawych miejscach. Było zajebiście śmiesznie, samemu nie ma takiej motywacji do jazdy :) Potem sami musieliśmy jakoś dokręcać do tej stówki, więc z Kłecka pojechaliśmy jeszcze do Mieleszyna. Gdzieś przed Pyszczynem wyskoczyło na nas kilka owczarków niemieckich, ale jak Pan Jurek na nie zdecydowanie ruszył rowerem to uciekły gdzie pieprz rośnie :D Wyglądało to przekomicznie, podobnie zresztą jak Grigorowa rozmowa z kurami w Skrzetuszewie, czy rozmowy z tubylcami pod kościołem, a także teoria Pana Jurka na temat jezior polodowcowych. Mega wypad no! Oby takich więcej.
Mimo typowo jesiennej pogody po raz kolejny udało nam się zebrać w większym, BS-owym gronie w celu jakiegoś większego wypadu. Za cel obraliśmy sobie Kleczew, a konkretnie powstały w tym roku na terenach po dawnej odkrywce kopalni węgla brunatnego Park Rozrywki.
Z Gniezna wyruszyliśmy o 9.15, kierując się najpierw w stronę Krzyżówki.
Następnie niebieskim szlakiem rowerowym przez Gaj i Lasy Skorzęcińskie dojechaliśmy do ośrodka wypoczynkowego w Skorzęcinie. Po sezonie jest tam taka cisza i spokój, że aż chciałoby się posiedzieć tam dłużej.
Następnie kontynuując trasę lasami, przejechaliśmy mostek na przesmyku Jeziora Niedzięgiel i skróconą drogą dojechaliśmy do Wylatkowa. Następnie przez Przybrodzin i Smolniki Powidzkie docieramy do Anastazewa. Stamtąd już według kierunkowskazu kierujemy się na Kleczew. Kawałek za Budzisławiem Kościelnym krajobraz zmienia się całkowicie. Polom ustępują pokopalniane wyrobiska oraz ogromne maszyny górnicze.
Po dojechaniu do Kleczewa postanowiliśmy udać się do Parku Rozrywki, jednak nie okazało się to takie proste, bo nigdzie nie było oznaczeń w którym kierunku należy jechać. Postanowiliśmy zrobić więc przerwę na drugie śniadanie przy jeziorze w centrum miasteczka. Wyciągnęliśmy swoje termosy z herbatą, a Pan Jurek wyciągnął bez, bo okazało się że herbata osiadła na dnie sakwy, a termos zwyczajnie się zbił. Później były jeszcze jaja przy robieniu zdjęć, bo za każdym podejściem kogoś brakowało na zdjęciu :D Zjedlimy, popilimy i ruszylimy do Parku, tym razem zasięgając konkretnej informacji.
W drodze powrotnej zahaczyliśmy jeszcze o Biedronkę. Potem już do samego Anastazewa taką samą trasą, następnie szlakiem rowerowym przez las do Ostrowa, gdzie zawitaliśmy na działce Kuby, który ugościł nas pyszną herbatką (Pan Jurek zaserwował ciostka z krymem) :D Potem kolejno Przybrodzin, Powidz, Wiekowo, Witkowo i przez Małachowo i Niechanowo do Gniezna.
Mało sprzyjająca aura powodowała że wróciwszy na nasze często uczęszczane szlaki ochota na jazdę malała w zastraszającym tempie. Zachmurzone niebo zabija radość jazdy. Mimo wszystko jak zwykle podczas wyjazdu robiliśmy takie jaja że głowa mała, więc w gruncie rzeczy nudno nie było :)
Korzystając z pięknej pogody, wolnego weekendu i darmowego przewozu rowerów pociągami Regio z okazji Światowego Tygodnia bez Samochodu postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę kolejowo-rowerową.
Po trwającej półtorej godziny podróży pociągiem w Bydgoszczy jesteśmy po 10. Od razu kierujemy się w kierunku Wyspy Młyńskiej i starówki. Sobotni poranek, więc i ruch na ulicach niewielki.
Następnie jedną z ważniejszych arterii miasta, całkiem niezłym DDRem kierujemy się na Białe Błota. Za lotniskiem skręcamy jednak do Puszczy Bydgoskiej.
Kawałek za Lubostroniem znajduje się masyw polodowcowych wzgórz morenowych zwany Jabłowskie Góry. Oczywiście nie było mowy, aby pominąć taką atrakcję :) Podjazd dobry do treningów, końcówkę trzeba było pokonać na młynku, co w tym regionie Polski nie zdarza się często :)
W Biskupinie nie zatrzymujemy się na dłużej. Raz -że odbywa się tam obecnie XIX Festyn Archeologiczny i są tłumy ludzi, dwa - żeby zobaczyć gród trzeba wykupić bilet, trzy - każdy z nas był tam już wiele razy. Z Biskupina wracamy do Gniezna przez Gąsawę, Gościeszyn, Gołąbki, Dębówiec.
Z Dawidem wybraliśmy się dziś do stolicy naszego pięknego województwa. Wyruszyliśmy w godzinach przedpołudniowych. W Czerniejewie trzeba było się nieco doposażyć w żywność. Następnie przez Wierzyce do Pobiedzisk.
Jazdę utrudniał nam w pierwszą stronę wiejący z zachodu wiatr. Z Pobiedzisk na Promno, następnie Biskupice-Uzarzewo-Kobylnica-Swarzędz. W miarę zbliżania się do Poznania mijaliśmy coraz więcej rowerzystów na coraz fajniejszych maszynach m.in. koleś na fullu Cannondale'a z amorem Lefty i osprzętem Sram X.0 ;)
Przeprawa mostem Lecha, kawałek Bałtycką i skręciliśmy na Koziegłowy. Dalej już przez Kicin do Wierzonki. Chcieliśmy odwiedzić Grigora, ale akurat nie było go w domu.
Z Wierzonki przez duużo wiosek i Puszczę Zielonkę kierowaliśmy się w stronę Gniezna. Wcześniej zgadałem się z Panem Jurkiem, żeby po nas wyjechał. Spotkaliśmy się w Rybitwach.
Do Gniezna tak jak zwykle, ścieżką rowerową wzdłuż starej DK5 do Łubowa, następnie serwisówką S5.
Kończąc dzisiejszą wycieczką miesiąc sierpień pobiłem swój rekord ilości kilometrów przejechanych w ciągu miesiąca. Na chwilę obecną wynosi 1971,36 km. Trochę do 2000km zabrakło, ale na siłę i bez celu niczego nie miałem zamiaru dokręcać. Liczy się wyłącznie fun z jady :)
Kolejny raz udało się zebrać większą grupkę rowerzystów. Tym razem za sprawą Natalizy, która zaproponowała wyjazd do Skorzęcina. Zbiórka na rynku o 11 i ruszamy. W pierwszą stronę trasą przez Szczytniki Duchowne (gdzie dołącza do nas Michał), dalej Lubochnia, Krzyżówka, Gaj, Skorzęcińskie Lasy dojeżdżamy do Ośrodka Wypoczynkowego usytuowanego nad Jeziorem Niedzięgiel. Rozstawiamy się z rowerami koło fontanny. Po jakimś czasie dołącza do ekipa wrzesińska. Najpierw pojawia się Uziel, po jakimś czasie także Bobiko z dwoma znajomymi. Posiedzielim, pogadalim i pora ruszać w drogę powrotną. Najpierw do Witkowa, gdzie żegnamy Uziela i w pozostałym składzie ruszamy nieco dłuższą drogą do Gniezna, przez Małachowo, Arcugowo, Potrzymowo, Żydowo, Gębarzewo. W Gnieźnie na Pustachowie odłączam się do reszty i śmigam do domu.
Kilka dni temu Uziel zaproponował wyjazd do Kruszwicy. Szybko stało się jasne, że chętnych na wyjazd jest znacznie więcej. W ten sposób w zimny, sierpniowy, sobotni poranek wyruszyliśmy najpierw na Krzyżówkę - na spotkanie z resztą ekipy.
Celem dzisiejszej wycieczki była Kruszwica oraz 3 mosty na nieczynnych liniach kolejowych Orchowo-Mogilno oraz Mogilno-Kruszwica.
Okazało się że w wycieczce uczestniczyć będzie 10-osobowa grupa bikerów :) Najpierw przez Skorzęcińskie Lasy ruszyliśmy w stronę pierwszej atrakcji dzisiejszego wyjazdu - mostu kolejowego w Marcinkowie. Docieramy na miejsce przez Kinno, Słowikowo oraz po zarośniętych chaszczami torach kolejowych.
Powrót przez Wylatowo, Popielewo, Zieleń, Piaski, gdzie rozstajemy się z Uzielem, Bobiko oraz Jubilatem i pozostałą częścią ekipy jedziemy do Gniezna. Na koniec wizyta w Piotrze i Pawle, odprowadzenie Sebka pod miejsce pracy i do domu.
Tak się złożyło, że drugi raz w tym roku miałem okazję pojechać na kamieniołomy do Piechcina. Tym razem wraz z Panem Jurkiem posłużyliśmy za przewodników dla Artura i Kuby, którzy w tamte rejony wybrali się po raz pierwszy.
Chwilę po 10 ruszamy spod "Wenecji" na spotkanie z Arturem, który miał na nas czekać w Kruchowie. Tempo było mocne, żeby się nie spóźnić. Dojechaliśmy w niecałe 50 minut. Dalej już całą ekipą w stronę Piechcina - przez Ławki, Palędzie Dolne (gdzie o mało nie rozjechałem GPSa rowerem), Niestronno, Dąbrowę, Mierucin.
W Piechcinie najpierw zakupy w Polo-Markecie i odrobina relaksu nad zalanym kamieniołomem z lazurową wodą. Mogliśmy również podziwiać skoki do wody w wykonaniu lokalsów :)
Po chwili zadumy ruszyliśmy dalej - na pobliską hałdę. W tym celu trzeba było wjechać na teren gdzie obowiązywał zakaz wstępu. Ujechaliśmy kawałek i zatrzymała nas ochrona, jednak Kuba dyplomatycznie załatwił sprawę i wyszło, że możemy wjechać na hałdę, ale mamy wrócić tą samą drogą, którą tam wjechaliśmy :)
Drogę powrotną wybrałem jakimś skrótem przez parę wiosek, Chomiążę Szlachecką, Gąsawkę i szybkim, wąskim asfaltem przez las na Gołąbki, gdzie rozdzieliliśmy się z Arturem i przez Lasy Królewskie i Dębówiec dojechaliśmy do Gniezna.
Dzisiejszego dnia miałem przyjemność uczestniczyć w I Rowerowym Rajdzie Społeczności Internetowej "Rowerowe Gniezno". Idea rajdu powstała za pośrednictwem Kuby, który od jakiegoś czasu prężnie propaguje gnieźnieńskie rowerowe wojaże na popularnym serwisie społecznościowym. Dzisiejszy rajd był również okazją do jazdy ze starymi znajomymi jak i nowymi osobami. Frekwencja okazała się całkiem spora, gdyż w rajdzie uczestniczyło ponad 20 osób. Jak na pierwszy tego typu event, było naprawdę nieźle. Trzeba przyznać, że swój udział miała w tym także pogoda, która była dziś idealna.
Trasa rajdu liczyła nieco ponad 40km i wiodła z Gniezna, przez Woźniki do Baranowa. Następnie przez Las Czerniejewski do Brzózek i do Czerniejewa, gdzie w przypałacowym parku zrobiliśmy przerwę na popas i jedzenie/picie. Po przerwie ruszyliśmy w drogę powrotną - przez Kąpiel, Nidom, Kosmowo, Gębarzewo. W Gnieźnie przed stadionem "Mieszka" oficjalnie zakończyliśmy rajd.
Część z nas miała jeszcze mało roweru na dziś, dlatego też wraz z Jerzym, Uzielem i Bobiko (rozdziewiczającym nowego 29era) wyruszyliśmy do Skorzęcina. Dojazd w większości terenem przez Krzyżówkę oraz Gaj.
W Skoju ludu zatrzęsienie. Wrzuciłem coś na ząb i ruszyliśmy z powrotem. Kawałek za ośrodkiem rozstaliśmy się z Bobiko i Uzielem, a z Panem Jurkiem ruszyłem do Gniezna przez Sokołowo, Nową Wieś Niechanowską, Szczytniki Duchowne.