Wpisy archiwalne w kategorii

Ciekawe wycieczki

Dystans całkowity:6339.42 km (w terenie 1251.00 km; 19.73%)
Czas w ruchu:302:56
Średnia prędkość:20.76 km/h
Maksymalna prędkość:73.88 km/h
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:132.07 km i 6h 26m
Więcej statystyk
  Sobota, 9 maja 2015
   Kategoria >100, Ciekawe wycieczki

Rzepakowa Kraina

Korzystając z wolnego weekendu i świetnej pogody postanowiłem wraz z Kubą wybrać się dziś na pogranicze Wielkopolski i Kujaw. Motywem przewodnim dzisiejszego wyjazdu był wszechobecny rzepak. Można było dziś dostać oczopląsu od ferii żółtych barw ukwiecających każdy element wolnej przestrzeni niczym flaga Ukrainy :) 

Pierwszą naszą dzisiejszą destynacją jest Ostrowite Prymasowskie słynące z kościoła pw. św. Marcina oraz szachulcowej chaty z połowy XIX wieku (zdjęcia już kiedyś pozwoliłem sobie wrzucić). Natomiast za wsią naszym oczom ukazują się takie przyjemne widoczki doskonale charakteryzujące obszar Pojezierza Gnieźnieńskiego.















Podobne widoki towarzyszą nam niemal przez całą dzisiejszą trasę.
Na lewo pole, na prawo rzepak, a gdzie jezioro?



Woda jak widać mokra :D Jezioro Kamienieckie widziane z plaży w Rękawczynie.



Po przerwie, na początek singielek na linią brzegową jeziora, a następnie kręcenie się po lesie w poniższych klimatach. 



No i na koniec słynny most na nieużytkowanej linii kolejowej Orchowo-Mogilno.
Najpierw kilka kilometrów przedzierania się przez habazie (na szczęście jeszcze nie takie wysokie jak latem).


Jest i on!






W drodze powrotnej trafiamy na pagórek w okolicy Mijanowa z charakterystycznym punktem triangulacyjnym.


No i najgłębszy w Wielkopolsce akwen wodny - Jezioro Popielewskie z turbinami wiatrowymi w tle.


Powrót przez Trzemeszno, Pasiekę, Jankowo Dolne.





 DST 100.83km
 Czas 04:45
 VAVG 21.23km/h
 Sprzęt Author
  Sobota, 25 kwietnia 2015
   Kategoria >100, Ciekawe wycieczki

Poznań - WPN - Gniezno

Idea sobotniego wyjazdu narodziła się jak zwykle bardzo spontanicznie podczas wspólnej dyskusji w trakcie piątkowego rowerowania :) Najogólniej mówiąc, wykorzystując sprzyjający wiatr z zachodu postanowiliśmy udać się za pośrednictwem Przewozów Regionalnych do Poznania, a stamtąd Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowy do Wielkopolskiego Parku Narodowego. Powrót tradycyjnie z zahaczeniem o Rogalin i Kórnik.

W sobotę o skrajnie nieprzyzwoitej jak na ten dzień porze (8 !), zjawiliśmy się przed dworcem PKP w Gnieźnie. Szybkie kupno biletów, załadowanie się do ENki zwanej "Kiblem" i już w przedziale dla podróżnych z większym bagażem ręcznym możemy w miarę komfortowo przemieścić się do Poznania. Wysiadamy na Garbarach skąd w pierwszej kolejności udajemy się na poznański rynek.



Chwila focenia i ruszamy nad Wartę, mijając na ul.Grobla fenomenalny mural !


Docierając nad Wartę wjeżdżamy na NSR - Nadwarciański Szlak Rowerowy, którym przez Luboń oraz Puszczykowo docieramy do Mosiny. 













Starorzecza Warty


Willowa zabudowa w Puszczykowie.




Docierając do Mosiny ułożyłem sobie plan wjazdu do WPNu (Wielkopolskiego Parku Narodowego). Postanowiliśmy wjechać przez szpital w Ludwikowie. Po szybkim zjeździe docieramy do Jeziora Kociołek oraz Jeziora Góreckiego.

Jezioro Kociołek.







Jezioro Góreckie.





Wyspa Zamkowa z ruinami zamku Klaudyny Potockiej.




Przez osadę Jeziory zmierzamy na wieżę widokową na Osowej Górze.

Ulica Pożegowska będąca jednym z ulubionych podjazdów dla poznańskich szosowców :)



Widok z wieży widokowej na poznańskie betonowe osiedla ;)



Zjeżdżając w dół Pożegowską ledwo udaje mi się wycisnąć 60km/h - słabo :( 

Z Mosiny, będąc pchanymi przez wiatr w błyskawicznym tempie docieramy do Rogalina. Niestety przed pałacem odbywają się jakieś prace remontowe i nie jest możliwe wejście na plac. Z Rogalina musimy się zadowolić fotką mauzoleum Raczyńskich. 



Jadąc nudną szosą przez lasy w stronę Kórnika, mijając po drodze panie jagodzianki, przypomina mi się, że w miejscowości Czołowo znajduje się opuszczona jednostka wojskowa, a konkretnie siedziba byłego 31 dywizjonu rakietowego Obrony Powietrznej. Jednostka funkcjonowała od 1963 roku aż do roku 1998. Od tego czasu niszczeje, a okalająca ją flora powoli wdziera się na każdą wolną przestrzeń.









Swobodę eksploracji nieco psuje ogrom ludzi, którzy akurat się tam kręcili tego dnia w związku z jakimś szkoleniem wojskowym.

Kilka kilometrów dalej usytuowany jest Kórnik, którego główną atrakcją jest Zamek Górków i Działyńskich wraz z przylegającym doń arboretum.



Tu także tłumy ludzi :( Nad pobliskim Jeziorem Kórnickim urządzamy długą przerwę pełną marketowych specjałów spożywczych oraz niesamowicie specyficznego poczucia humoru :D

Droga powrotna do Gniezna m.in. przez Tulce oraz Kostrzyn.





Sobota rowerowo wykorzystana w 100% :)

 DST 136.89km
 Czas 06:17
 VAVG 21.79km/h
 Sprzęt Author
  Sobota, 11 października 2014
   Kategoria >100, Ciekawe wycieczki

Inowrocław, Kruszwica, Przyjezierze

Dzisiejszego, pięknego, jesiennego oraz październikowego dnia, postanowiliśmy wraz z Panem Jurkiem wybrać się na jakąś wycieczkę rowerową. Celem naszym był powrót z Inowrocławia do Gniezna dłuższą i ciekawszą trasą. Najpierw przejazd za pośrednictwem PKP do Inowrocławia. W Ino udajemy się najpierw do Parku Solankowego oraz pod tężnie. 













Następnym celem jest Kruszwica. Sprawnie przejeżdżamy bocznymi drogami pod Mysią Wieżę.






Jezioro Gopło


Następnie częściowo szlakiem dookoła Jeziora Gopło, a częściowo własnym szlakiem kierujemy się bocznymi drogami wzdłuż Jeziora Gopło w stronę miejscowości gminnej Jeziora Wielkie, po drodze zahaczając o Krzywe Kolano :)



Dalej przez Jeziora Wielkie i Wójcin do Przyjezierza. Nad jeziorem sezon już co prawda zakończony, ale zapewne z powodu ładnej pogody ludzi trochę było. Znaleźli się nawet amatorzy kąpieli. My za to zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę :)


Z Przyjezierza malowniczymi, częściowo leśnymi drogami najpierw do Orchowa.




Po drodze trafiliśmy na drewniany kościół pw. św. Marcina w Linówcu.


Z Orchowa przez Skubarczewo, Gaj i Krzyżówkę do Gniezna.

Wypad za sprawą świetnej pogody mega udany :)

Mapa trasy:


 DST 114.10km
 Czas 05:08
 VAVG 22.23km/h
 Sprzęt Author
  Niedziela, 6 lipca 2014
   Kategoria Ciekawe wycieczki

Międzyrzecki Rejon Umocniony (MRU) - Łagowski Park Krajobrazowy, Świebodzin - Dzień 2/2

Po porządnym wyspaniu się ponownie wyruszyliśmy w trasę. Dzisiaj bunkrów było już znacznie mniej, niemniej jednak cele wycieczki nadal były (wydaje mi się) dość atrakcyjne :)

Na początek dużo terenu i nieco mniej asfaltu. W ogóle chciałbym wspomnieć, że asfalt w tych rejonach to towar dość deficytowy. Wśród utwardzonych dróg przeważa bruk.


Koło Boryszyna trafiamy na taki mały schron.


A potem zaczyna się drogą przez mękę...


Przez Boryszyn do Sieniawy cała droga usiana takimi kocimi łbami (bez tego pobocza), za Sieniawą zresztą nie lepiej. Niemniej, droga bardzo urokliwa, fajny podjeździk plus te swojskie, wiejskie klimaty (szkoda, że z połowa domostw była opuszczona). 


Za Sieniawą wjeżdżamy w pofałdowany morenami obszar Łagowskiego Parku Krajobrazowego.




Wspinamy się na Bukowiec (227 m n.p.m.) - najwyższy punkt Województwa Lubuskiego.


Pan Jurek z Mateuszem na Bukowcu.


Wpisujemy się do "Księgi Zdobywców" :)


Mimo, że podjazd dość stromy, różnica wysokości całkiem spora, widoków nie ma żadnych, gdyż wszystko zasłania rosnąca gęsto buczyna. Został też utworzony rezerwat.




Wyjeżdżamy w Łagowie i kierujemy się do centrum, na przesmyk koło rynnowego jeziora Trześniowskiego, notabene jednego z najgłębszych w Polsce - maksymalna głębokość 58,8 m.


Most kolejowy w Łagowie.


Zamek Joannitów.


Z Łagowa cel Lubrza, a potem Świebodzin. Na trasie nie brakowało upierdliwych w upale podjazdów.


Czołg na rynku w Lubrzy.


No i Rio de Świebodzineiro. Na początek gustowny rynek.


A potem główna atrakcja miasta.




Ze Świebodzina już prostą drogą do Nietoperka. Tu wyciągamy nasze dzisiejsze maksymalne prędkości :)


Na koniec wyjazdu, podjeżdżamy jeszcze autami pod jedno z nieoficjalnych wejść do systemu, dzięki czemu robimy sobie mały, półtoragodzinny spacerek po tunelach, często z wodą po kostki :) Kilka fotek:




Nawet na ślady gnieźnian natrafiliśmy :)


Niemieckie, Rosyjskie i Polskie napisy. Taka jest historia MRU.






Na koniec przyjemna (w przeciwieństwie do większości wycieczek z PKP) podróż autem i o 22.00 docieramy do domów. Wypad super, podziękowania dla naszego przewodnika po bunkrach, który świetnie potrafił przekazać nam swoją wiedzę i oprowadzić nas po tunelach i obiektach, wytłumaczyć co do czego służyło itp... Należą się słowa uznania po prostu :)

Mapa trasy rowerowej:





 DST 81.10km
 Czas 04:07
 VAVG 19.70km/h
 Sprzęt Author
  Sobota, 5 lipca 2014
   Kategoria Ciekawe wycieczki

Międzyrzecki Rejon Umocniony (MRU) - Dzień 1/2

Weekendowy samochodowo-rowerowy wypad do Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Pierwszy dzień do przede wszystkim jazda rowerem od obiektu do obiektu plus eksploracja ze świetnym przewodnikiem - wujem Mateusza.

Więcej info o MRU - link

Ilość obiektów jest przytłaczająca. To co zobaczyliśmy w ciągu 2 dni to dosłownie ułamek całości. Trzeba wielu wyjazdów, żeby powiedzieć, że się coś tam zobaczyło. Wiem, że jeszcze tam wrócę :) 

Z Gniezna wyjechaliśmy autami o świcie. Rano zameldowaliśmy się już w gospodarstwie agroturystycznym w Nietoperku koło Międzyrzecza. Szybkie wypakowanie, przygotowanie do trasy i ruszamy rowerami na eksplorację bunkrów.

Najpierw jedziemy w stronę Wysokiej. Po drodze na mapie przyuważyłem pierwszy obiekt - Panzerwerk Pz.W.728. Przedzieramy się przez haszcze, jednak prócz okopów nic nie znajdujemy (obiekt według opisu znacznie zniszczony, więc nie jest łatwo go znaleźć). Na szczęście na naszej drodze znajduje się jeszcze mnóstwo bunkrów. Lecimy więc dalej, przez lasy do Wysokiej. Tam znajduje się obiekt Pz.W.775.


Eksplorujemy fragment wnętrza i śmigamy dalej - pod wjazd do systemu, obok wiaty. Niedawno można było jeszcze tam wejść, a nawet wjechać :). Obecnie krata jest zaspawana (ciekawe na jak długo).




Następnym celem jest Pniewo - tam znajduje się Muzeum MRU, wraz z wyremontowanymi obiektami, podziemnymi trasami dla turystów etc... Miałem przyjemność zwiedzania tychże tras w zeszłym roku. Teraz zwiedzamy je tylko z zewnątrz oraz w pobliskim barze konsumujemy tradycyjną grochówkę :)

Tzw. zęby smoka koło muzeum w Pniewach.


Pz.W.717




Pz.W.716
Pan Jurek ma nowy statyw :)


Dalej w stronę Kęszycy. Po drodze:

Pz.W.719




Oraz Pz.W.724




Kolejną atrakcją jest obrotowy most koło Kurska:


Oraz grupa warowna "Schill" - link




Pozostałości łazienek.


Zbiornik wody.


Przy wyjściu trzeba trochę się pomęczyć, gdyż po wojnie naziemne obiekty grupy "Schill" zostały wysadzone, więc trzeba się przecisnąć przez taką szczelinę.




Powrót na kwaterę wyznaczyliśmy sobie przez Kęszycę Leśną. 
Typowe bory w województwie lubuskim - najbardziej zalesionym województwie w Polsce.


Kęszyca Leśna - do 1993 roku radziecka baza wojskowa. Do dzisiaj jeszcze wiele budynków jest opuszczonych.




Pomnik czołgającego się żołnierza radzieckiego w Kęszycy Leśnej (wg. mapy UMP Pijany Rusek :P).


Pierwszy dzień zleciał dość szybko. Udało się zobaczyć kilka ciekawych obiektów i miejsc, jednak tak jak już wspomniałem, trzeba tu jeszcze spędzić naprawdę sporo czasu. Były bunkry i było zajebiście :)


 DST 47.02km
 Czas 03:10
 VAVG 14.85km/h
 Sprzęt Author
  Piątek, 4 lipca 2014
   Kategoria >100, Ciekawe wycieczki

Kujawy i Pałuki

Wyjazd do Inowrocławia zaproponował Dawid. Postanowiłem szybko wyrysować jakąś traskę z zahaczeniem o atrakcje, których jeszcze nie miałem przyjemności zwiedzić.
Ruszyliśmy o 6.10. Najpierw przez Kujawki do Trzemeszna. Po drodze Dawid musiał ściągnąć rękawki bo zaczęło robić się ciepło.

Mknie sobie kibel do Torunia bądź Bydgoszczy :P


Robi się gorąco :P


Z Trzemeszna jedziemy dalej w stronę Jeziora Pakoskiego. W mijanych wioskach spotykamy różne znane i nieznane atrakcje.

Młyn wodny w Zieleniu.


Micor mnie ubiegł, ale Gąski :P


Most na nieczynnej linii kolejowej Mogilno-Orchowo w Marcinkowie.


Kościół w Kwieciszewie.


Kawałek za Kwieciszewem dojeżdżamy wreszcie do Jeziora Pakoskiego - jezioro jest ogromne, łącznie ma około 900ha powierzchni (wliczając Jezioro Bronisławskie), kilkanaście kilometrów długości i  przedzielone jest dwoma groblami, na których umieszczone są drogi oraz linia kolejowa. 




Wzdłuż Jeziora Pakoskiego, przejeżdżając groblę docieramy do Janikowa. Przejeżdżamy miasto i Zakład Sodowy, jadąc wzdłuż hałd odpadów sodowych z zakładów sodowych postanawiamy wejść na szczyt hałdy.




Wchodziło się trudno, schodziło jeszcze trudniej :P


Uwaleni sodą pojechaliśmy kawałek dalej, gdzie znajdują się zbiorniki wody ze sodą (chyba), które mają fantastyczny lazurowo-zielonkawy kolor :)




Stamtąd już bocznymi drogami do głównego celu naszej wycieczki - Inowrocławia.


Do Ino wjeżdżamy od strony Parku Solankowego. Bardzo ładnie zagospodarowane i utrzymane miejsce. Sporo wycieczkowiczów oraz kuracjuszy z pobliskich sanatoriów i centrów uzdrowiskowych. Podjeżdżamy też pod tężnie solankowe, obok których robimy przerwę na posilenie się.






Ławeczka Władysława Sikorskiego.


Sztuka współczesna :P


Z Ino lecimy do Pakości drogą wojewódzką. W Pakości znajduje się m.in. klasztor franciszkanów.


Oraz Kalwaria Pakoska - jedna z kapliczek:


Następnie do Piechcina na kamieniołomy. Najpierw zalany kamieniołom z bazą dla płetwonurków.




Następnie wielka dziura, czyli Polski Afganistan.






Z Piechcina jedziemy nad Jezioro Ostrowickie. Po drodze zahaczamy jeszcze o głaz narzutowy.


Oraz źródło św. Huberta.


Ośrodek w Wiktorowie zamknięty z powodu rezerwacji na rzecz odbywających się tam kolonii, więc jedziemy fajnym singielkiem a potem drogą z mega stromym, kamienistym fragmentem do Ostrówca.


Powrót do Gniezna standardowo przez lasy, najpierw szlakiem rowerowym z Ostrówca do Chomiąży Szlacheckiej i Gąsawki, potem "leśną autostradą" do Gołąbek i na koniec przez Lasy Królewskie na Dębówiec i do Gniezna.

Wycieczka bardzo udana. Nowe miejsca odwiedzone - czyli głaz narzutowy, źródło św. Huberta, Jezioro Ostrowieckie i bardzo fajny szlak rowerowy z Ostrówca do Chomiąży Szlacheckiej. Na koniec jechało się dość ciężko przez niewyspanie i dość wysoką temperaturę, ale bez problemu dociągnęliśmy do domów :)

Mapa trasy:
 DST 171.19km
 Czas 08:25
 VAVG 20.34km/h
 Sprzęt Author
  Czwartek, 19 czerwca 2014
   Kategoria >300, Ciekawe wycieczki, Morze

Nad Morze Bałtyckie w 1 dzień: Gniezno-Stegna

Jeden z rowerowych celów na ten rok osiągnięty, aczkolwiek apetyt rośnie w miarę jedzenia i takie 300 km powoli robi na mnie coraz mniejsze wrażenie - gdyby nie to, że skończył się ląd, a zaczęła woda byłoby na pewno więcej :)

Na wyjazd którego inicjatorem był Pan Jurek zdecydował się także Mateusz oraz Karol. Wyjeżdżam z domu o 3.30. Zgarniam po drodze Mateusza i jedziemy po Pana Jurka standardowo na tory na Dalkach. We trójkę ruszamy na Winiary po Karola. Około 4.00 ruszamy. Najpierw na Bydgoszcz. Tempo od początku mocne. Przejeżdżamy po drodze przez Kruchowo, Dąbrowę, Barcin, Łabiszyn. Przed Bydgoszczą robimy pierwszą dłuższą przerwę (wcześniej był tylko jeden sik-stop). Średnia wynosiła ponad 27km/h.




Do Bydgoszczy wjeżdżamy nielegalnie DK5/25 - był zakaz ruchu rowerów, a nie było żadnej alternatywnej drogi żeby dojechać do centrum - było za to szerokie pobocze, więc zakaz można było olać. Przejeżdżamy przez Bydgoszcz i Fordon mijając po drodze mnóstwo policyjnych patroli rozstawionych po skrzyżowaniach (prawdopodobnie w związku z procesjami z okazji Bożego Ciała).
Za BDG jedziemy już prawie całą trasę drogami wzdłuż Wisły - były podjazdy i zjazdy (Dolina Wisły), na jednym z których wyciągnąłem maksymalną prędkość. Po drodze mijamy Świecie - w mieście też sporo stromych ulic i charakterystyczny zapach z Fabryki Celulozy (kiedyś śmierdziało jeszcze bardziej). Ze Świecia udajemy się do Grudziądza, przejeżdżając przed miastem Wisłę. Szukamy w mieście jakiegoś czynnego lokalu gastronomicznego, gdzie można by zjeść coś ciepłego, ale jest z tym duży problem.



Za miastem robimy przerwę na jedzenie zapasów z sakwy. Wzdłuż Wisły jedziemy dalej, wjeżdżając do województwa pomorskiego.




Przed Kwidzyniem przerwa pod sklepem na sok pomidorowy.


Takie widoczki, gdzieś po drodze do Kwidzynia.




W Kwidzyniu.


Cały czas jedzie się bardzo dobrze - pogoda co prawda trochę w kratkę, bo raz słońce i ciepło, raz pochmurnie i zimno, ale bez deszczu.

Most nad Wisłą na DK90 za Kwidzyniem.


Jadąc cały czas naprzód docieramy do Białej Góry, której główną atrakcją jest system śluz przy ujściu Nogatu do Wisły.




Dalej wyrosło przed nami złowieszcze Piekło.


No i za Piekłem pogoda troszkę bardziej się popsuła, gdyż zrobiło się jeszcze chłodniej, a w okolicach Nowego Stawu znad morza nadeszła fala jakiejś mega intensywnej mżawki - widoczność zrobiła się na kilkadziesiąt metrów. Przeczekaliśmy na przystanku autobusowym co najgorsze - przy okazji załatwiając sobie telefonicznie nocleg w Stegnie. Po czym ruszyliśmy dalej w przebłyskującym słońcu - na Nowy Dwór Gdański, a potem Stegnę. Na miejsce docieramy około 19.30.


W Stegnie zajechaliśmy na nocleg, doprowadziliśmy się do porządku po trasie i pieszo przeszliśmy się na plażę - podziwiać Morze Bałtyckie i zjeść coś konkretnego.



Mapa trasy:


Więcej fotek będzie później.
 DST 311.65km
 Czas 12:39
 VAVG 24.64km/h
 Sprzęt Author
  Poniedziałek, 16 czerwca 2014
   Kategoria >100, Ciekawe wycieczki

Wągrowiec

Jak w tytule wpisu, tylko baaardzo okrężną drogą. Z Panem Jurkiem wybraliśmy się dziś do Wągrowca. Dla mnie była to pewnego rodzaju trasowa nowość, gdyż rowerem nigdy tam nie byłem. Nie bardzo chcieliśmy jechać dość ruchliwą bezpośrednią drogą wojewódzką Gniezno-Wągrowiec-Chodzież, więc postanowiliśmy wybrać inną, dłuższą trasę, żeby przy okazji wpadł jakiś dystans :)

Najpierw drogą na Kiszkowo. W Kiszkowie odbiliśmy na Rybno, a stamtąd m.in. przez Jabłkowo oraz Popowo Kościelne dojechaliśmy do Budziejewa, gdzie znajduje się dworek "Róża Poraja", w którym znajduje się hotel.


Kawałek dalej, w Budziejewku podjechaliśmy pod głaz narzutowy św. Wojciecha. Głaz ma 1,3 m wysokości, 7,5 m długości i obwód przekraczający 20 m.


Tam też zostaliśmy poczęstowani kiełbasą przez wycieczkę szkolną, która miała tam urządzone ognisko. Bardzo miły gest.


Dużą część dzisiejszej trasy poruszaliśmy się Cysterskim Szlakiem Rowerowym.


Przez Mieścisko udaliśmy się do Łekna po drodze zahaczając o bardzo ciekawie urządzone miejsce dla turystów - Ścieżkę Przyrodniczą "Bracholińska Ostoja". 


Przystrzyżona trawa, tablice informacyjne, zadbane ławeczki, Toi-Toi!


A nawet luneta, przez którą można obserwować pobliskie jezioro z licznie występującym tam ptactwem. Reasumując - zachodnie standardy czasem trafiają się nawet na takim zadupiu :)




W drodze do Łekna trafiła się nawet droga z kocich łbów.


Wiatrak holender w Bracholinie.


Łekno - Kościół św. Apostołów Piotra i Pawła.


Jezioro Łekneńskie.


Dalej pojechaliśmy do celu naszej wycieczki - Wągrowca. Najpierw na plażę nad Jeziorem Durowskim.






Następnie wągrowiecki rynek...


Oraz skrzyżowanie rzek Nielby i Wełny.




Drogę powrotną z Wągrowca obraliśmy przez Skoki oraz Puszczę Zielonkę. Wybieraliśmy przeważnie terenowe drogi, żeby ominąć dość ruchliwą szosę Wągrowiec-Poznań. 


Ze Skoków udaliśmy się przez Antoniewo, Rejowiec, Dzwonowo oraz Głęboczek do Zielonki. Stamtąd już najkrótszą drogą - przez Trakt Bednarski, Krześlice, Węglewo, Lednogórę i Łubowo do Gniezna. Na Trakcie Bednarskim pierwszy raz w życiu przyuważyłem borsuka, który jak nas zobaczył spierdzielił w las :)

Zwierzaki na koniec :)




Mapa trasy:



 DST 164.74km
 Czas 07:41
 VAVG 21.44km/h
 Sprzęt Author
  Niedziela, 8 czerwca 2014
   Kategoria Ciekawe wycieczki, Góry, Sudety Zachodnie

Sudety Zachodnie 2014 - Dzień 6/7 - Góra Szybowcowa, Karpacz - Świątynia Wang

Ostatni dzień jazdy po górach i największy upał. Temperatura miała przekraczać 30C. Trasa na dzisiejszy dzień najkrótsza i najprostsza. Wyjeżdżamy dość wcześnie kierując się do Jeżowa Sudeckiego na Górę Szybowcową, z której roztacza się widok na Jelenią Górę oraz Karkonosze. 




Następnie zjazd do Jeleniej Góry na staromiejski rynek.


Następnie początkowo DDRem a potem spokojnymi, wiejskimi uliczkami jedziemy w stronę Karpacza omijając centrum miasta i kierując się od razu w stronę Świątyni Wang.

Jest upał na maksa. Jazda rowerem nie przynosi żadnej przyjemności, a tu w Karpaczu zaczynają się mega podjazdy na pełnym słońcu. Były momenty, że odechciewało się jechać, no ale jakoś pomału pniemy się do góry. Chcąc oszczędzić sobie jednego z podjazdów wybieramy pewien terenowy skrót, który jednak żadnej korzyści nie przyniósł.




A tu jeszcze przed Świątynią Wang czeka na nas chyba najbardziej stromy utwardzony podjazd w Polsce - ulica Szkolna. Czegoś takiego jeszcze nigdzie nie widziałem, przed nami wyrasta po prostu pionowa ścianą którą nawet podejść nie jest łatwo, a co dopiero podjechać. 

Jednak podjeżdżamy. Przełożenie 11-32 plus przeniesienie ciężaru ciała na przód jakoś pozwala utrzymać się na rowerze i podjeżdżać z prędkością 3-4km/h. 


Przed Świątynią Wang.


Dużo zjazdów, mniej podjazdów i jesteśmy przed Wodospadem Podgórnej w Przesiece.


Wszedłem do tej lodowatej wody po kolana. Do pełnego zanurzenia woda dla mnie za zimna, choć były osoby które pływały i skakały ze skałek. Za to czystość wody pierwsza klasa :)

Z Przesieki kolejny zjazd - tym razem już do Jeleniej Góry.

Zbiorniki wodne po drodze.


Na koniec jeszcze Park Zdrojowy w Cieplicach.


Na deptaku w Cieplicach trafiliśmy na jakiś festyn i załapaliśmy się na darmową kiełbasę z grilla oraz wodę. 

Przewyższenie - 1767m

Mapa trasy:


 DST 75.88km
 Czas 05:00
 VAVG 15.18km/h
 Sprzęt Author
  Sobota, 7 czerwca 2014
   Kategoria >100, Ciekawe wycieczki, Góry, Zagranica, Sudety Zachodnie

Sudety Zachodnie 2014 - Dzień 5/7 - Przełęcz Karkonoska, Vyrovka, Przełęcz Okraj

Powiem szczerze, że dzisiejszy dzień trochę mnie przerażał. Nie ze względu na dystans, ale planowaną sumę przewyższeń oraz zaliczenie najcięższego asfaltowego podjazdu w Polsce - Przełęczy Karkonoskiej. Inną sprawą była pogoda. Bajecznie słonecznie, a równocześnie bardzo gorąco - co oznaczało przede wszystkim litry lejącego się potu jak również możliwe problemy z zaopatrzeniem w wodę. Jednak uwielbiam ustanawiać nowe prywatne rekordy toteż dzisiejszą trasę przyjąłem oczywiście z entuzjazmem. Wypad w góry to w końcu nie ma być żaden tam spacerek :)

Najpierw jedziemy w kierunku Podgórzyna oraz Przesieki zaczynając tym samym pierwszy etap podjazdu na Przełęcz Karkonoską.




O dziwo podjazd wchodzi lekko, nie czuję żadnego obciążenia w nogach. Dopiero pod koniec na ostatnim kilometrze czy dwóch jest stromiej i tu sprawdza się technika jazdy slalomem :) Ale jedzie się nadal bardzo przyjemnie.




Widoczki z Przełęczy.




Żeby było wyżej wjeżdżamy jeszcze pod Schronisko Odrodzenie (1236 m n.p.m.).


Po czym niżej robimy przerwę na posilenie się przy jakimś budynku po Polskiej stronie. Podobno widziała nas tam Lea.

Z Przełęczy czeską "autostradą" zjeżdżamy 10-kilometrowym zjazdem do Spindlerovego Mlyna.




Przejeżdżamy przez miasteczko i udajemy się z powrotem w góry, na czeską cyklotrasę biegnącą raz asfaltem, raz szutrem. Najpierw podjazd na Strazne.




Stamtąd zjazd i znów podjazd - tym razem asfaltem na wysokość ponad 1300 m n.p.m. Żeby nie było za łatwo, większość trasy w pełnym słońcu przez co jechało się mega ciężko, co zresztą widać na fotce :P



Lecz widoki powalały.




Najwyższy punkt na jaki wjechaliśmy - Vyrovka (1357 m n.p.m.) - przy okazji ustanowiłem nowy rekord wysokości osiągniętej na rowerze.


Wieczorem na kwaterze doczytaliśmy, że podobno można było wjechać na legalu (bądź też nie :P) jeszcze wyżej bo na około 1500 m n.p.m. Trochę się wkurzyliśmy :)

W każdym razie jak był konkretny podjazd to musi być konkretny zjazd (do Pecu pod Śnieżką) - a ten pozwolił na uzyskanie nowego rekordu prędkości na rowerze - i to bez pedałowania - 73,88 km/h. Sebek pognał jeszcze trochę szybciej. Było tak stromo, że lekko można by się rozpędzić do ponad 80 km/h, jednak na tej nawierzchni i w towarzystwie ludzi idących szlakiem to samobójstwo. W pewnym momencie o mało nie zderzyliśmy się z pędzącym pod górę na sygnale pogotowiem górskim.

Pec pod Snezkou.


W Pecu z kolei ja zauważam śmigającą pod górę Leę :P

Zjeżdżamy w dół do skrzyżowania prowadzącego na Przełęcz Okraj. Tam też rozpoczynamy łagodny, lecz długi podjazd na 1047 m n.p.m.




Z Przełęczy z kolei już po Polskiej stronie długi zjazd do Kowar. Z Kowar do Jeleniej Góry po drodze robiąc fotkę Zalewowi Sosnówka.


Oraz odwróconemu domowi - jeszcze w budowie :) Coś podobnego jest chyba w Szymbarku na Kaszubach.


Dzisiejszy dzień można powiedzieć rekordowy. Poprawiłem rekord wysokości na rowerze, rekord prędkości oraz przewyższenia, gdyż wyszło ponad 3000m! :)

Przewyższenie - 3079m (według GPS, według mapy - 3234m !).

Mapa trasy:



 DST 107.48km
 Czas 06:38
 VAVG 16.20km/h
 Sprzęt Author

 O mnie



Marcin
  • Wszystkie kilometry: 74744.90 km
  • Km w terenie: 5480.60 km (7.33%)
  • Czas na rowerze: 143d 19h 06m
  • Prędkość średnia: 21.55 km/h

button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

 Moje rowery

 Kategorie

 Archiwum